Agnieszka z Zielskiej Kolonii

Agnieszka z Zielskiej Kolonii

    Na portalu obcasypodlasia.pl mogliśmy głosować w plebiscycie „Podlasianka 2016” na Zielską Agnieszkę, czyli Agnieszkę Prymakę-Bajko z Knyszewicz, właścicielkę Zielskiej Kolonii, która jak czytamy w notce: próbuje ocalić od zapomnienia zielarskie dziedzictwo Podlasia, twórczo je rozwija, porywa też innych do działania. Zapytaliśmy Agnieszkę o tę pasję, a może pomysł na życie…

Agnieszko, gratulujemy nominacji na "Podlasiankę 2016", Twoje ziołowe pasje zostały dostrzeżone przez szersze grono. Powiedz, proszę, kto jest Twoim guru zielarskim?
    Na pewno dr Henryk Różański. Człowiek niesamowicie zasłużony dla fitoterapii i zielarstwa, o ogromnej wiedzy, którą chętnie się dzieli.  Miałam przyjemność brać udział w spacerze zielarskim w okolicach Krosna z udziałem dr. Różańskiego. To, w jaki sposób opowiada o roślinach, trzeba po prostu usłyszeć.  Wiedza, pasja i miłość do roślin.
    Bardzo cenię sobie rosyjską zielarkę - śp. Jelenę Zajcewą. W ogóle za wschodnią granicą zielarstwo jest ciągle żywe i mocno praktykowane. A u nas gdzieś zanikło, na szczęście powraca.


Skąd czerpiesz wiedzę o ziołach, kto lub co Cię zainspirowało do zgłębiania tej wiedzy?
    Zainspirowała mnie moja babcia. Jako mała dziewczynka podglądałam, jak zbiera zioła, sporządza z nich miksturki. Nauczyła mnie podstawowych ziół i zaszczepiła to „coś”.  A potem urodziły się moje dzieci z silną alergią, atopowym zapaleniem skóry. Medycyna konwencjonalna "rozkładała ręce", zaczęłam szukać.  I tak wsiąknęłam w świat ziół. Okazały się niesamowicie pomocne. Wiedzę czerpię z książek, Internetu, jeżdżę na zloty zielarskie, warsztaty. Podpytuję też ludzi, jak to kiedyś było, czym się leczyli, jak korzystali z dóbr natury. To bardzo ważna wiedza, kiedyś przekazywana z pokolenia na pokolenie.

Idzie wiosna, chcę na balkonie "ambitnie" stworzyć mini zielnik – co można wysiać na blokowym balkonie z widokiem na parking, czy to w ogóle ma sens?
    Doświadczenia za dużo nie mam, bo mam to szczęście  posiadania ogromnego ogrodu. Ale na pewno możesz wysiać pietruszkę, koper, bazylię, majeranek, szałwię, rozmaryn, tymianek. Polecam lawendę, koniecznie nasturcję, której kwiaty są bardzo smaczne. Trzeba eksperymentować. Mam znajomych, którzy na balkonie uprawiają pomidory. A czy ma sens? Oczywiście. Uprawa roślin to świetna terapia uspakajająca, a do tego można wyhodować coś własnego. To ogromna satysfakcja.

Kosmetyki na bazie ziół, które możemy sami i najlepiej szybko (śmiech) wykonać?

Pewnie, to wcale nie musi być takie skomplikowane. Tak naprawdę wystarczy zaparzyć pietruszkę, nagietek, babkę lancetowatą, chabry, rumianki i mamy tonik do przemywania twarzy. Jedyna wada to taka, że ma krótki termin ważności, w lodówce może być przechowywany 2-3 dni. Ale, jak dodamy octu jabłkowego, który też ma świetne właściwości dla skóry, to już mamy zakonserwowany tonik na co najmniej kilka tygodni.
    Możemy wykonać leczniczą, odprężającą kąpiel z dodatkiem ziół. I tu już wybór jest duży. Zimą polecam igiełki sosny, latem pole do popisu jest ogromne.
    A proste mazidło - wystarczy wybrane ziółko zalać olejem dobrej jakości i postawić w ciepłym miejscu na kilka dni. Mamy gotowy macerat, którym można smarować twarz, zmienioną skórę  w zależności od tego, jakiego ziela użyjemy. Albo maść lecznicza najprostsza - rozgrzać smalec i dodać kwiaty nagietka czy glistnika jaskółczego ziela. Chwilę niech poskwierczy i odstawia się do naciągnięcia na noc, a następnego dnia podgrzewa się i cedzi - maść gotowa!

Potrawa z ziołami, ale tymi nieoczywistymi?
    Sałatka z ziołowymi nowalijkami. Za darmo, nienawożona chemicznie, odżywcza i wzmacniająca. Młode liście mniszka, liście kurdybanka, kwiaty stokrotki, kwiaty fiołka wonnego, liście podagrycznika, listki krwawnika, babki lancetowatej, gwiazdnicy. Do tego jajko gotowane i sos winegret, można dodać pestki słonecznika, dyni czy migdały. Z pokrzywy można zrobić pyszne pesto z dodatkiem migdałów i oleju z pestek dyni. Pokrzywy wcześniej przelewa się  wrzątkiem, także nie trzeba się bać, że poparzy nam język. Lista takich potraw jest długa i niekończąca się. Przyroda obdarza nas swoim bogactwem, tylko trzeba z tego korzystać.

Wyobrażam sobie, że Twoja domowa apteczka to miksturki na wszelką dolegliwość, mylę się? Jaki naturalny specyfik używany jestw Twoim domu najczęściej?


    Nie mylisz się. Hmm, ciężko powiedzieć o jednym specyfiku. Ale chyba jest to ocet jabłkowy. Pijemy go rozcieńczonego z wodą i miodem na dzień dobry. Ocet jabłkowy znany był w czasach starożytnych. Ma wiele cennych właściwości. Warto go wprowadzić do codziennego życia. Wystarczy warzywa, tj. czosnek, cebulę, imbir, kurkumę, zalać octem  i dodać miód. Mamy remedium na przeziębienia, które również zapobiega chorobom  i wspomaga leczenie.

Zielska Kolonia, bo…
    Miejsce, w którym się urodziłam, wychowałam i teraz mieszkam, to kolonia Knyszewicze, to zawsze była „moja” kolonia, daleko od wsi, ale za to blisko natury. Kilka lat temu sprowadziłam się tu, mam nadzieję, że na dobre. A jak zaczęłam coraz bardziej zajmować się ziołami, to nazwałam ją po prostu Zielską Kolonią.

Chętnie dzielisz się swoją wiedzą – odczyty, pogadanki, spotkania, wykłady… lubisz to robić?
    Bardzo. Ludzie z dużym zaciekawieniem słuchają o ziołach i o tym, jak prosto można je wykorzystać.  Bardzo lubię prowadzić warsztaty dla dzieci, chętnie współpracują, zadają mnóstwo pytań. I to dla mnie ogromna radość.

Czy obserwujesz renesans amatorskiego zielarstwa? Z czego to wynika?


    Tak, wynika to, moim zdaniem, z tego, że zmienia się świadomość  ludzi. Żywność w tej chwili jest nasycona chemią, która ma zły wpływ na nasze zdrowie. Co chwila pojawiają się informacje o szkodliwości przeróżnych związków, które są używane chociażby w kosmetykach.  A zioła używane umiejętnie nie mają skutków ubocznych, a przede wszystkim działają.

Nawet wśród ziółek jest coś na kształt mody, pamiętam, że kilka lat temu ludzie oszaleli na punkcie – czystka…


    Czystek dalej jest modny. Ja nie lubię modnych ziół, bo jak coś jest modne, zaraz zjawiają się tacy, co chcą robić na tym biznes. I jakość ziółka niestety spada. Jestem zwolenniczką naszych, rodzimych ziół. Tyle ich jest wokół nas, że tylko korzystać i, co najdziwniejsze, często wcale za nie trzeba nic płacić. Bóg dał choroby, ale dał też lekarstwa, właśnie w postaci roślin.

Twoja ulubiona roślinka i dlaczego akurat ta?


    To trudne pytanie. Kiedyś powiedziałabym bez zastanowienia - macierzanka piaskowa. Przez kilka lat tyle cudnych roślin spotkałam na swej drodze, tyle pomogło mi w różnych chorobach, że mam tych ulubionych całą listę. Dalej lubię macierzankę, tzw. dziki tymianek. Niepozorna roślinka rosnąca na piaskach, lubiąca słońce. Wybornie smakuje w herbatkach i zimą „oddaje” to ciepło i słońce, które przyjęła, rosnąc i kwitnąc. Delikatna w wyglądzie i smaku, ale w działaniu potrafi być mocna.

Co można wyczarować na bazie ziół oprócz przysłowiowej herbatki i co jest Twoją specjalnością?


    Można wiele, oj wiele. Poczynając od  herbatki, poprzez nalewki, octy, sole ziołowe, maceraty olejowe, przeróżne ekstrakty, kończąc na  mydłach, kremach, szamponach i maściach leczniczych. I to jeszcze nie wszystko. A moją specjalnością są maści na atopowe zapalenie skóry. Jak już mówiłam, moje dzieci urodziły się z AZS. W tej chwili dzięki odpowiedniej diecie, kąpielom i maściom z odpowiednimi ziołami ich skóry są czyste i gładkie.

Marzenie, które mogłabyś nam zdradzić…


    Chciałabym, żeby Zielska Kolonia była miejscem, do którego mogliby przyjechać zainteresowani ziołami ludzie. Żeby mogli tu odrobinę zwolnić i ciut inaczej spojrzeć na to, co wokół nas. Na mlecz, pokrzywę, perz - nie jako na chwasty, które nam przeszkadzają, ale jak na rośliny, które można pokochać i z ich właściwości korzystać. Chciałabym, żeby to było miejsce, gdzie nie tylko ludziom będzie dobrze, ale też dzikim ptakom, owadom i oczywiście roślinom. Wszyscy jesteśmy od siebie zależni.
    Moim marzeniem jest, żeby ludzie nauczyli się mądrze korzystać ze skarbów, jakie daje nam Matka Natura. Żeby umieli rozpoznać podstawowe rośliny, żeby wiedzieli, które ziółko może pomóc, gdy się skaleczymy, a które - gdy boli gardło.

Czego można Ci życzyć, oprócz spełnienia tych pięknych marzeń?


    Zdrowia, sił i dobrych ludzi wokół.

Dziękuję serdecznie za rozmowę.


Aneta Tumiel

fot. prywatne zasoby A. Prymaki

Zdjęcia


Tagi:powiat sokólskiagnieszka prymaka bajkozielska koloniaknyszewiczezielarka

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.