galeria
- Co ty taki przybity?
- Raczej pobity – odparł mój przyjaciel Kotlet, który miał śliwę pod okiem. Ha, ha. Kotlet ze śliwką – Dziadek mnie strzelił w pysk za to, że demoralizuję.
- Chyba ci ze strzelby strzelił – oceniłem rozmiar siniaka – Dobra, to zobaczmy, o co tyle hałasu…
Weszliśmy razem do domu Dziadka Kotleta. Staruszek urządził na dywanie istne pandemonium.
Na podłodze walały się książki, płyty oraz inne wytwory ludzkiej kultury, wyobraźni i próżności. Dziadek podzielił wszystko na trzy strefy. Leżały przed nim kartki: „Do spalenia”, „Może być”, „Do rozstrzelania, spalenia, zakopania i rzucenia klątwy wraz z autorem”. Ostatnia kupka była największa.
- Co się dzieje? – spytałem.
- Wnuk chce mi popsuć prawnuczkę! – oburzył się emeryt – Dobrze ja wyczułem, co się święci…
- A co się święci?
- No, szkodliwe treści chce swojej małej pakować do głowy! PO czymś takim dziecko wyrośnie na bandytę i dewianta!
- Ale niby po czym?
- No sam zobacz…
Wziąłem z kupki przeznaczonej do spalenia „Brzydkie kaczątko”.
- To? Co jest w tym szkodliwego? Kaczątko przecież wyrasta na pięknego łabędzia…
- I tu jest kaczątko pogrzebane. Biedny ptaszek jest odrzucany przez społeczeństwo tylko dlatego, że jest brzydkie. I dopiero gdy staje się piękne, jest podziwiane i akceptowane. Morał brzmi: Chrzanić brzydali.
- No dobra, a „Rudolf czerwononosy”? Renifer był wyśmiewany z powodu czerwonego nosa, ale przecież dzięki blaskowi jego nosa pozwolił odnaleźć się we mgle i…
- Aha, tak. Jeden z najobrzydliwszych morałów: „Trzeba ciebie gnębić za odmienność i dziwność, chyba, że twoja lokalna społeczność może twoją odmienność i dziwaczność wykorzystać dla siebie”.
- „Piękna i bestia”?
- „Porwij kogoś i wywołaj u niego syndrom sztokholmski”.
- „Jaś i magiczna fasola?”.
- „Włam się komuś do domu, okradnij go i zabij”. Aha, plus porcja rasizmu.
- „Królewna śnieżka i siedmiu krasnoludków”?
- „Jeśli znajdziesz w lesie martwą dziewczynę to ją pocałuj”.
- „Mała syrenka”?
- Jeśli spodoba ci się ktoś, kogo widziałeś tylko raz, poświęć dla niego wszystko, nawet swoje życie”.
- Widzisz? – włączył się do rozmowy Kotlet. I tak jest od rana. Sam wszystko segreguje, nie pozwala się nikomu zbliżyć…
- No dobra, to w takim razie po co mnie wezwałeś? – spytałem.
- A no, siadaj do stołu i bierz długopis. Masz mi napisać moralne, mądre, pożyteczne i wychowawcze baśnie dla mojej prawnuczki. Oczywiście, zapłacę.
Tutaj, mój drogi czytelniku, zostawię ci miejsce na własny morał:
…………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………
Kamyk
Tagi:kamyk