galeria
Anna Ciarkowska „Pestki”
Wyd. Otwarte 2019
Niefortunnie połknięta pestka wiśni, raczej nie rozkwitnie w organizmie do rozmiarów i postaci okazałego drzewa. Pozwoli co najwyżej najeść się nieco strachu. Lecz pestki słów, wyplutych przez otoczenie bezmyślnie jak łupiny, kiełkują od dzieciństwa w poczucie poniżenia, niezrozumienia, winy i degradację własnej wartości. Anna Ciarkowska, autorka tomu poetyckiego „Chłopcy, których kocham”, tym razem serwuje czytelnikom opowieść o tożsamości, zachwianej pustymi i wyświechtanymi frazesami, które powtarza się jak mantrę, z pokolenia na pokolenie, tworząc szary szereg ignorancji. „Nie udawaj”, „Ludzie patrzą”, „Bo cię oddam”, „Przesadzasz”, „Co z ciebie wyrośnie”, „Co ty znowu wymyślasz”, „To twój problem”, „Lecz się”, „Zrób coś ze sobą”, „Inni mają gorzej”, a na koniec creme de la creme „To weź się zabij”. Kto nie słyszał co najmniej jednego z tych sformułowań? Ciarkowska bierze je kolejno i dopisuje do każdego krótką historię. „Pestki” trudno nazwać zbiorem opowiadań. Ciężko mówić też o rozdziałach. To flesze, migawki, urywki z życia składające się w spójną, acz wypaczoną jeśli idzie o meritum, całość. To rzeczywistość, w której amputuje się wrażliwość, indywidualność, wyrozumiałość na rzecz tandety, przeciętności, grubiaństwa. Uporanie się z tym nie jest pestką. „A słowo ciałem się stało” - rzecze Biblia. Szkoda tylko, że kalekim, zaszczutym i sponiewieranym. W tym miejscu zasadne będzie pytanie o początek tego ciągu, jak i cytat: „I będę bezwolny, niezdolny do walki / Tak jak wylane z formy normy lalki / Bite od kalki, serca puste jak balon / Od urodzenia po starość obumierają / Bo choć po szarość dawno nie ma kolejek / Złodzieje nadal pragną zabrać nadzieję / To nie jest sekret, gdzie jej szukają / Jak Pink Floyd, czy ktoś tu jest, halo?”
Marcin Dębko