Antoni Tyzenhauz - architekt Sokólszczyzny

Antoni Tyzenhauz - architekt Sokólszczyzny

"Zaszczuty przez targowiczan, Kossakowskiego, Rzewuskiego, zdezawuowany przez małodusznego króla, ulegającego wpływom ambasadora rosyjskiego Stackelberga, omal nie pozbawiony wolności - patrzy z rozpaczą w sercu, jak rozgrabiają, jak z licytacji marnują nagromadzone przezeń bogactwa, jak złość i głupota ludzka ponownie zamienia szybko w pustynię ziemię, które on z pustyni na wyższy poziom dźwignął. Umiera w nędzy i zapomnieniu" – tak pisał o Antonim Tyzenhauzie, człowieku który nadał Sokólszczyźnie jej kształt, Melchior Wańkowicz. Taki to był gorzki koniec Tyzenhauza. A jaki był jego początek?

Antoni Tyzenhauz pochodził ze spolonizowanej inflanckiej szlachty i urodził się w 1733 roku w Nowojelni na grodzieńszczyźnie. Już w wieku 33 lat został mianowany podskarbim litewskim, a był to bardzo młody wiek jak na ten urząd. Niedługo później zaprzyjaźniony z nim Stanisław August Poniatowski dał mu władzę nad dobrami królewskimi na Litwie, a sejm nad Komisją Skarbu Litewskiego.

Młody podskarbi zakasał rękawy i wziął się za zmiany i to z dużym rozmachem.  Litwę czekały reformy, które miały ożywić gospodarczo Litwę i reanimować takie ciche miasteczka jak Sokółka, w której Tyzenhauz widział spory potencjał.

To właśnie w epoce Tyzenhauza Dąbrowa uzyskała prawa miejskie, Krynki jedyny w swoim rodzaju rynek, a Sokółka rynek i znajdujące się w centrum kamienice. Oprócz tego na całej Sokólszczyźnie jak grzyby po deszczu powstawały fabryki. Produkowano w nich karety, karty do gry, igły, chusty, karabiny i pociski. Założył tez w Sokółce szkoły zawodowe i szkołę akuszerek.

Inflantczyk zadbał o komunikację i dlatego utwardzał drogi, osuszał bagna, kopał kanały, a także na nowo ożywił żeglugę na Niemnie. Podskarbi zaczął także sprowadzać na Sokólszczyznę fachowców z całego świata. W tamtym też czasie do Sokółki przybyła kolejna grupa niemieckich robotników ewangelickiego wyznania, którzy na trwałe związali się z Sokółką. Tyzenhauz sprowadził także weneckiego architekta Giuseppe de Sacco, zwanego także Józefem. De Sacco zaprojektował pałacyk gubernatora (znajdujący się na Osiedlu Zielonym, a zniszczony przez Niemców w 1944 roku), ogród warzywny i spacerowy i nadał kształt naszemu miastu. To, co zostało po zaprojektowanym przez niego parku to aleja znajdująca się przy ulicy kryńskiej. W Sokółce powstały także: browar, oficyny, sad, pszczelnik, składy zboża, a także drukarnia, dla której sprowadził sławnego mistrza sztuki drukarskiej, rabina Nachuma z Galicji.

Dla sokólskich Żydów ściągnął do Sokółki „speca od marketingu” z Norymbergi, który miał podnieść ich kwalifikacje. Niemniej jednak, relacje między Tyzenhauzem i Żydami były oparte na nienawiści. I nie bez powodu.

Choć dziś wielu Sokółczan bardzo ucieszyłoby się z nowych miejsc pracy, to w tamten czas zmiany następowały zbyt szybko. Okazało się, że przedsięwzięcia Tyzenhauza za bardzo wyprzedzały swoją epokę i powstawały ze zbyt wielkim rozmachem. Podskarbi stworzył na Sokólszczyźnie dziesiątki manufaktur, fabryk i fabryczek, które powstawały dosłownie jedna za drugą i bardzo szybko okazało się, że nie ma rąk do pracy. Taka sytuacja panowała na całej Litwie i Tyzenhauz chcąc temu zaradzić przywrócił pańszczyznę z tą różnicą, że do pracy brał nie tylko chłopów, ale też przypadkowych mieszczan z „łapanki”. Doszło też rzeczy niezwykle wyjątkowej, gdyż podskarbi zmusił do przymusowej pracy również Żydów, co nigdy w historii się nie zdarzyło i wywołało oburzenie w całej Rzeczpospolitej.

Choć sokólscy Żydzi ograniczyli się jedynie do pisania skarg do króla (które nota bene zostały zignorowane), to na Żmudzi w tamtejszych fabrykach wybuchło powstanie.

Choć reformy Tyzenhauza potroiły budżet Wielkiego Księstwa Litewskiego, jego przedsięwzięcia na dłuższą metę okazały się nie rentowne. Chociaż podskarbi był przeciwnikiem importu na rzecz rodzimej produkcji, to produkowane przez jego fabryki towary okazały się być droższe od importowanych z innych krajów. Na niektóre towary, jak np. karety, popytu niemal nie było.

Oprócz chłopów, mieszczan i Żydów, którzy go nienawidzili za przymusową pańszczyznę, podskarbi miał również wielu wrogów wśród możnych. Wielu z nich, jak Joachim Chreptowicz, również wielki reformator, mieli takie same cele jak Tyzenhauz, lecz potępiali jego metody. Metody, które rzeczywiście okazały się nieskuteczne. Pozycja Tyzenhauza była stale podkopywana, a wkrótce i nawet król się od niego odwrócił. Z czasem Inflantczyk stracił całą władzę polityczną jak i gospodarczą i choć tytuł podskarbiego litewskiego był dożywotni, to wkrótce stał się pustym tytułem.

Podobno swoją posiadłość w Grodnie opuścił pieszo pod przykrywką nocy. Przeniósł się do Warszawy, gdzie powoli umierał. Oprócz choroby dręczyła go gorycz i żal. Umierał osamotniony i znienawidzony. Choć jego wielkie reformy zakończyły się ogromną klapą, była w tym pewna wielkość i rozmach. I choć ówcześni Sokółczanie go nienawidzili, to nadał on Sokólszczyźnie kształt, który ma do dzisiaj i będzie miała jeszcze przez wiele pokoleń.

Antoni Tyzenhauz zmarł w wieku zaledwie 52 lat, patrząc jak wszystko co budował jest rujnowane, rozkradane, rozprzedawane…

 

 

Edward Horsztyński

Tagi:Antoni TyzenhauzTyzenhauz

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.