galeria
Ciastka, smakowe herbaty, kawy… To wszystko i wiele więcej ma do zaoferowania Cukiernia ,,Lukrecja”. Wiedziony poleceniem znajomej, zaszedłem na kawę i rozmowę z właścicielką – Urszulą Awdziej (fot.). Już przy wejściu spotkała mnie niespodzianka. Lokal nie należy do największych. Na ścianach cała masa słoików z różnymi gatunkami kaw i herbat. Na ladzie słoje z różnymi słodyczami, ciastka i torciki. W drugiej części pomieszczenia znajdują się stoliki z krzesłami. Przytulnie, na ścianach umieszczone są filiżanki i komplety do kawy, dzbanki i tym podobne kawiarniane utensylia. Całość sprawia, że lokal jest bardzo kameralny i panuje w nim miła atmosfera, no i ten zapach! Zamówiłem kawę i usiadłem do rozmowy.
Jak zaczęła się Pani przygoda z cukiernią?
Tak jak wszystko – od pomysłu. Sama bardzo lubię słodycze, więc chciałam otworzyć tego typu lokal. Bardzo dużo pomogli mi dobrzy ludzie i podpowiedzieli, jak to zrobić. Pieniądze otrzymałam z Powiatowego Urzędu Pracy. Napisałam projekt, który został zaakceptowany, dzięki czemu mogłam zacząć rozkręcać „Lukrecję”.
Skąd bierze Pani pomysły na asortyment? Co właściwie znajduje się w ofercie?
Bardzo dużo podpowiadają mi klienci. Na początku martwiłam się, co postawić na półkach, ale goście często mówili, czego szukają i potrzebują. Takie propozycje sobie notuję i staram się spełniać zapotrzebowanie. Teraz praktycznie brakuje mi miejsca na wszystko, co chciałabym pokazać.
W ofercie mamy wiele rzeczy. Około 60 rodzajów kaw i herbat. Mamy ciastka od ,,Kryszenia”. Na miejscu przygotowujemy koktajle, smoothie i desery lodowe. Przyjmujemy również zamówienia na ciasta i torty. Robimy także koszyczki prezentowe. Sprzedajemy słodycze inne niż w sklepie – np. belgijskie, ręcznie robione czekoladki… Goście bardzo sobie chwalą słodycze. Mówią, że słoiki przypominają im stare czasy, kiedy sami kupowali w ten sposób słodkości. Nawiązałam współpracę z pszczelarzem, więc sprzedajemy także miody, również pitne.
Czy od początku planowała Pani stworzenie sklepiku przy cukierni?
Pisząc projekt do Urzędu Pracy, miałam pomysł, jak rozszerzyć działalność w razie jakby sama cukiernia nie przynosiła dochodu. Postanowiłam sprzedawać kawy i herbaty. Jeździłam po towar do Białegostoku, wybierałam smaki… Okazało się również, że mamy w Sokółce smakoszy yerba mate. Klienci poszukujący yerby chcieli także kupować akcesoria niezbędne do spożywania naparu, więc dodałam to do asortymentu.
Co jest dla Pani najważniejsze w cukierni?
Zdecydowanie Klienci. Mamy swoich stałych gości. Chwalą sobie klimat i kameralność. Jest to budujące i zachęca do dalszej pracy. Daje mi to mnóstwo pozytywnej energii.
Piotr Krasnodębski