galeria
Panie Czesławie, ludzie mówią o Panu z wielkim szacunkiem – że takiego leśniczego to jeszcze nie było. Czym sobie Pan zasłużył na taką opinię?
O to trzeba zapytać ludzi (śmiech). Mój tata zawsze powtarzał i wpoił mi zasadę, że: „Z wszystkimi ludźmi trzeba dobrze żyć“. Rozumiem potrzeby ludzi, pochylam się nad nimi i jeśli tylko mogę w jakiś sposób pomóc, to robię to. Czasem ze szkodą dla siebie, taki charakter.
Ludzie mówią - po drzewo to tylko do Czesia...
Wszystkie leśnictwa prowadzą sprzedaż detaliczną na potrzeby lokalnej ludności, głównie drewna pozyskanego kosztem nabywcy. Zabiera to trochę czasu, ale radzimy sobie z podleśniczym i staramy się nikogo nie odprawić z przysłowiowym kwitkiem. Głównie sprzedaje się drewno dużym firmom, których przewoźnicy docierają do nas z całej Polski. Ja idę ludziom na rękę, każdy potrzebuje drewna na zimę, a skąd mają je wziąć? Z lasu. (śmiech)
Pochodzi Pan z Białegostoku, jak znalazł się Pan na Leśniczówce w Podkantorówce?
W wieku 15 lat opuściłem dom rodzinny na Dojlidach i wyjechałem do Technikum Leśnego w Białowieży, następnie Ruciane Nida, Olecko, Warszawa. Po szkole przechodziłem kolejne awansy. Byłem podleśniczym na Kopnej Górze, gdzie wraz ze śp. Nadleśniczym p. Wojciechem Wygralakiem zaczęliśmy zakładać Arboretum. Następnym leśnictwem, w którym pracowałem, była Lipina. W roku 1992 dostałem propozycję przeniesienia do starej, rozpadającej się leśniczówki w Podkantorówce i objęcia leśnictwa Bogusze. W międzyczasie w tym miejscu powstała nowa leśniczówka i tutaj pełnię funkcję leśniczego od 25 lat. To ponad połowa mojego życia, tu urodziły się i dorastały moje dzieci, dwóch wspaniałych synów Patryk i Hubert.
Przemierzając Pana leśnictwo, uderzyło nas to, że panuje tu nadzwyczajny porządek, każdy fragment lasu jest idealnie zadbany, drogi są znakomite, lepsze niż niektóre asfaltowe odcinki w mieście. Jak Pan to robi, przecież to olbrzymi obszar?
Leśniczym zostałem z powołania. Mama załamywała ręce, kiedy wyjeżdżałem do Białowieży. Tata powiedział: „Jak chce, to niech jedzie, jego wybór“. Mój dziadek ze strony taty był leśniczym. Chłonąłem tę pasję od dziecka. Nie miałem żadnych wątpliwości, co chcę w życiu robić. Przyroda jest moją pasją. W tej chwili nadzoruję 1487 ha lasu. Traktuję go jak swój własny ogród, znam każdy zakamarek puszczy. To, co oglądacie na tym obszarze, to moja praca kilkudziesięciu lat, nic tu nie jest przypadkowe. Trzeba zadbać o każde drzewo i to nowo posadzone, i stare, chore.
Czy poza pracą ma Pan inne pasje?
Zawsze lubiłem geografię, ale to również ma związek z przyrodą... i historię. Myślę, że zainteresowanie historią wynika z burzliwych losów moich dziadków i pradziadków, którzy przeżyli zsyłki w głąb Rosji, w okolice rzeki Jenisej. Zarówno ze strony mamy, jak i taty. W dzieciństwie wsłuchiwałem się w ich opowieści o tragicznych losach. Być może również to sprawiło, że jestem wrażliwy na ludzkie nieszczęścia i los Polski.
Lubię gotować, robić przetwory i podobno dobrze mi to wychodzi. (śmiech) Jest sezon na grzyby, a z racji tego, że znam las jak własną kieszeń, zebrałem ich kilka wiader, zrobiłem przetwory według sprawdzonego przepisu… część już rozdałem znajomym, część wysuszyłem (śmiech). Rodzice mieli olbrzymie szklarnie i mnóstwo pracy. Było nas trzech braci. W dzieciństwie dużo pomagałem mamie w kuchni i załapałem bakcyla.
Może poda nam Pan przepis? (śmiech)
Podam jeden z paru, które znam. Dla mnie najlepszy, na słodko: 1 szklanka octu 10%, 2 szklanki wody, 1 łyżka miodu, 1 szklanka cukru (można zrobić mniej słodkie, biorąc ¼ szklanki cukru), 4 listki laurowe, 10 ziarenek ziela angielskiego, 10 ziarenek pieprzu, 2 cebule.
Będąc Radnym Powiatu Sokólskiego i Członkiem Zarządu, walczył Pan o wiele inicjatyw na terenie swojego okręgu wyborczego. O Pana zaangażowaniu mówiło się zarówno podczas oddania drogi Sokółka - Rozedranka St. (na krajowej 19) oraz powiatowej - Rozedranka St. – Lebiedzin, jak i przy ostatnim otwarciu drogi powiatowej Białousy – Podłubianka – Rozedranka St. – Jałówka – Rozedranka Nowa i 1298B Rozedranka Nowa – Podkamionka – do krajowej 19.
Od lat zabiegałem o powstanie tych odcinków. Cieszę się, że w końcu za obecnej kadencji między innymi moje starania zostały zrealizowane. Bycie w samorządzie daje olbrzymie możliwości, żeby zrobić coś pożytecznego dla lokalnej społeczności, a to z kolei daje olbrzymią satysfakcję osobistą.
Angażował się Pan również w rozwój Szkoły w Rozedrance Starej...
Starałem się zrobić jak najwięcej dla dzieciaków. Za mojej kadencji organizowaliśmy wycieczki krajoznawcze, zajęcia lekcyjne w lesie. Zakup sprzętu sportowego, jak i dydaktycznego. Byłem w tym czasie również Przewodniczącym Rady Rodziców. Moje pomysły wspierał finansowo między innymi mój przyjaciel Krzysztof Amielan. Nasze dzieci uczyły się w tej szkole, a także koledzy i koleżanki naszych dzieci. To nic nadzwyczajnego, jeśli ma się możliwość zrobienia czegoś dobrego i pożytecznego, to się to robi.
Co ciekawego możemy zobaczyć na terenie Pana leśnictwa?
Mam piękny rezerwat przyrody - ,,Starodrzew Szyndzielski”. Powołano go w celu ochrony dobrze zachowanego fragmentu Puszczy Knyszyńskiej, a w szczególności ochrony naturalnych zbiorowisk roślinnych, jak również ginących i rzadkich gatunków roślin, grzybów i zwierząt. W rezerwacie tym nie wolno usuwać posuszu, leżaniny, drzew dziuplastych, murszejących i zahubionych. W leśnictwie rośnie piękny pomnik przyrody. Jest to sosna pospolita w wieku ponad 220 lat, chyba najgrubsza w Puszczy Knyszyńskiej, jej obwód wynosi ponad 350 cm. Warto również zobaczyć naturalny głaz z wykutym krzyżem, który Powstańcy Styczniowi w 1863 roku, podczas zgrupowania w tych lasach wykonali na swoją cześć i pamiątkę przyszłym pokoleniom. Z pomocą ludzi wyeksponowałem to miejsce. Niedaleko leśniczówki, w lesie znajduje się staw i miejsce rekreacyjne, to również był mój pomysł. Wcześniej był to teren bagienny. W sezonie wiosennym i letnim to miejsce rezerwowane jest na różnego rodzaju spotkania, zimą na kuligi. W pobliżu gniazduje orzeł bielik.
Dziękujemy za rozmowę.
Red.
Tagi:Czesław Poskrobko