galeria
Wolontariat w naszym mieście staje się coraz popularniejszy. Coraz więcej ludzi, w tym młodych, podejmuje trud bezinteresownej pomocy innym. Z jedną z takich osób – 19-letnią Dianą Sawko z Zespołu Szkół Zawodowych w Sokółce porozmawialiśmy.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z wolontariatem?
Moja działalność wolontariacka rozpoczęła się w momencie, kiedy zaczęłam uczyć się w ZSZ na os. Zielonym, było to w 2014 roku. Zawsze czułam w sobie potrzebę pomocy innym, więc na propozycję bycia w wolontariacie szkolnym zgodziłam się niemal od razu.
Czy są jakieś osoby z bliskiego otoczenia bądź powszechnie cenione i szanowane, które stanowią dla Ciebie wzór bezinteresownej pomocy innym?
Tak, jest nią Matka Teresa z Kalkuty.
Jak wygląda wolontariat od środka?
Wolontariat jest dobrowolnym działaniem, nikt nikogo nie zmusza, ale kiedy jest jakaś akcja, chętni sami się znajdują. Młode osoby mają w sobie chęć niesienia pomocy innym, co przekłada się później na przebieg różnych akcji.
Czy ludzie w Sokółce chętnie pomagają innym?
Z reguły tak, chociaż zdarzają się nieprzyjemne sytuacje podczas zbiórek pieniędzy, ale myślę, że wynika to z braku głębszej wiedzy. Sokółczanie niewiele wiedzą na temat lokalnego wolontariatu.
Czym dla Ciebie jest wolontariat?
Kiedy działam w wolontariacie, mogę być sobą, cieszę się, kiedy widzę uśmiech na twarzy któregoś z podopiecznych SOSW-u. Spędzanie czasu z osobami niepełnosprawnymi lub chorymi z oddziału onkologii dziecięcej w Białymstoku wiele wnosi do mojego życia, ale wiąże się nie tylko z radością, czasem bardzo trudno się nie rozpłakać... mimo to uważam, że pokory nauczyłam się właśnie od osób chorych.
Najważniejsze bądź najbardziej wymagające emocjonalnie akcje charytatywne, w których brałaś udział?
Będzie to z całą pewnością praca na onkologii, z jednej strony byłam bardzo szczęśliwa, że mogę pomagać tym dzieciakom, ale jednocześnie myśl o tym, że następnym razem mogę ich już nie spotkać, tak bardzo przytłaczała, że po powrocie do domu zaszywałam się w pokoju z paczką chusteczek.
Zapewne po skończeniu szkoły nie skończy Ci się ochota na pomaganie?
Oczywiście, że się nie skończy, pewnie bardziej zaangażuję się w pomoc w jakimś szpitalu albo hospicjum, może dom dziecka mnie zechce ;)
Co po maturze, jakie plany życiowe?
Policealna Szkoła Wizażu w Warszawie i praca w zawodzie, mam nadzieję.
Dzięki serdeczne za rozmowę i duuużo energii życzymy w codziennych i niecodziennych zmaganiach.
Dziękuję.
rozmawiali: P. Krasnodębski, A.Tumiel, fot FB D. Sawko