galeria
Terry Pratchett "Niewidoczni akademicy" Wydawnictwo Prószyński i S-ka 2010 - propozycja książkowa
Świetnej Pamięci Terry Pratchett stworzył uniwersum, w którym bezkarnie wyśmiewa świat na jakim przyszło nam żyć. Nasza rzeczywistość jest trochę jak polityka. Łatwo przekuć ją w satyrę. Czy można to nazwać pójściem na łatwiznę? Niekoniecznie, bo potrzebne są jeszcze ironia, błyskotliwość i dystans, a cechy te, tak wyróżniające Pratchetta, nie przypadły w udziale wszystkim. Tym razem nasz prześmiewca wziął pod lupę piłkę nożną i całą jej otoczkę. Magowie, osobnicy z natury nieruchliwi, by nie utracić funduszy na ser i wino zmuszeni są rozegrać mecz. Zakaz używania przy tym magii niebotycznie komplikuje sprawę. Ale, ale od czego są przyjaciele? Jaką rolę odegrają tu sympatyczni bohaterowie Trevor, Glenda, Linda i tajemniczy Pan Nutt? Nie będę psuć Państwu zabawy, a tej nie zabraknie nawet na chwilę. Pratchett śmieszy autentycznie w kontrze do np. stand-uperów, których wystąpienia dostarczają więcej powodów do zastanowienia niż rozrywki, patrz George Carlin. "Niewidoczni akademicy" mówią też o wartości człowieka (a w zasadzie orka) i potrafią wbić do głowy kilka sentencji, z którymi łatwiej nam będzie w życiu. Jeśli chcemy wypełnić je czymś wartościowym niech będzie to Pratchett. Nie tylko "Niewidoczni akademicy", ale cała seria z cyklu "Świat dysku". Bogatsi o treść tych książek możemy śmiało ruszać na mecz ulubionej drużyny i obejrzeć go z nowej perspektywy. Ba, świat w naszych oczach stanie się innym miejscem. Bo dysk jakoś podejrzanie przypomina mi pewną planetę, na której zakwitło zwariowane, ale piękne życie.
Monika Borzym "Back to the garden" Wydawnictwo Agora 2016 - propozycja muzyczna
Monika Borzym, nasza wokalistka jazzowa zabrała się za repertuar Joni Mitchell. Co z tego wyszło? Dziesięć subtelnych, nastrojowych kompozycji do lampki wina i świeczki. Idealny relaks po ciężkim i stresującym dniu pracy. Fani metalu raczej nie znajdą nic ciekawego w muzyce Moniki, natomiast introwertycy z zestawem ciepłych kapci, owszem. Wieczory wypełnione płytą "Back to the garden" ukoją nerwy i rozluźnią mięśnie. Rozmarzą, utulą, rozgrzeją. Z takim ciepłem nie straszne są największe mrozy. Bardziej katatonia niż adhd, ale jakże przyjemna. Gdy świat krzyczy biegnij, Monika mówi zatrzymaj się i odpocznij. Przy okazji poszerz muzyczne horyzonty, bo kto nie sięgnie po oryginalne nagrania Joni Mitchell po usłyszeniu ich w interpretacji Pani Borzym? Polecam na wszelkie współczesne choroby cywilizacyjne.
Marcin Dębko
Tagi:recenzjamarcin dębko