Do poczytania, do posłuchania...

Do poczytania, do posłuchania...

John Katzenbach "Czerwone Kapturki numer 1, numer 2, numer 3" Wydawnictwo Amber 2014

Schizofrenia to choroba polegająca na rozszczepieniu umysłu. Jednym słowem to dwie osobowości zamknięte w jednym ciele. Dlaczego o tym wspominam? Bynajmniej nie dlatego, że książka Johna Katzenbacha traktuje właśnie o niej, ale ma z nią wiele wspólnego. Trzy kobiety, które różni wiek, status społeczny i doświadczenia życiowe połączył list, jaki każda z nich dostała pewnego dnia. Była to niechybna zapowiedź bliskiej śmierci. Oprócz listu splatającego ich losy miały jedną wspólną cechę. Rude włosy. Tak zaczyna się jeden z najciekawszych współczesnych thrillerów i desperacka walka o przeżycie. John Katzenbach stworzył w swojej książce dwa odmienne spojrzenia. Z jednej strony obserwujemy świat oczami mordercy, chłonąc jego chorą satysfakcję z planowania spektakularnej zbrodni, z drugiej zaś strach i dezorientację ofiary, a w zasadzie ofiar niepewnych swojego jutra. Każdy z tych światów został przedstawiony na tyle sugestywnie, że schizofrenia to najlepsze słowo opisujące tę trzymającą w napięciu, mocną i świetnie skonstruowaną książkę, w której emocje mieszają się ze sobą i wirują przed oczami niczym w kalejdoskopie. Podsumowując jest to dobra lektura dla wszystkich psycholi i ludzi dobrej woli. I w tym rozszczepieniu tkwi jej siła. 

***

Norah Jones "Day Breaks" Wydawnictwo Blue Note Records 2016

Czy naprawdę muszę przedstawiać Panią Jones? Zrobię to z przyjemnością. Wokalistka urodziła się 30 marca 1979 roku w Nowym Jorku, jest córką indyjskiego muzyka Ravi Shankara, debiutowała w 2002 roku płytą "Come Away With Me", wydała pięć albumów solowych i jeden z Billiem Joe Armstrongiem z zespołu Green Day, współpracowała m.in. z Foo Fighters, Rayem Charlsem, Ryanem Adamsem i grupą Outcast, zaangażowana w projekty The Little Willies, Puss n Boots, El Madmo, jej wydawcą od początku jest Blue Note, wytwórnia jazzowa, z którą związani byli tacy muzycy jak Miles Davis, Herbie Hancock, Art Blakey, John Coltrane, niedawno ukazał się jej nowy album "Day Breaks". I na tym w zasadzie mógłbym skończyć, ale nie. Zanim rok 2017 rozkręci się na dobre warto pogrzebać jeszcze w 2016-tym. Muzyka Norah Jones do tej pory była idealna dla miłośników kotów. Bynajmniej nie chodzi mi o to, że była "kocia". Raczej mrucząca. Zachrypnięty głos, kontrabasy, skrzypce itd. Bliżej jej było do "Easy Listening" czyli mieszanki popu, soulu, swingu, jazzu i bluesa niż do rasowego gatunku swojej wytwórni. I w momencie ,w którym mogła zrobić cokolwiek, gdyż ugruntowała swoją pozycje na scenie, serwuje nam najambitniejszy album w swojej karierze. "Day Breaks" nie jest płytą jaka wpadnie w ucho od razu jak poprzednie wydawnictwa Pani Jones. Trzeba poświęcić jej czas i uwagę, a przede wszystkim trzeba lubić jazz. Bez tego nic nie przekona nas do "Day Breaks". Pojedyncze kawałki są dłuższe, więcej w nich miejsca na improwizację, instrumentalizm i muzykę samą w sobie. Głos jest tylko jednym z elementów tej układanki. Jedynie kawałek "Flipside" wyróżnia się szybszym tempem. Reszta to wymagające skupienia kompozycje, za które należą się gratulacje zarówno autorce jak i całej ekipie pracującej przy albumie. Moimi faworytami są "Don't be denied" za melodyjność i "Peace" za idealne tło do palenia papierosów. Sumując, jeśli nie jesteś fanem jazzu nowy album Norah Jones nie przekona Cię do tej muzyki, natomiast miłośnicy gatunku będą wniebowzięci. A może będzie dobrym punktem wyjściowym, by przekonać się do tej często nierozumianej muzyki? Przekonajcie się Państwo sami.

Marcin Dębko

Tagi:recenzje marcin dębko

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.