Do poczytania do, posłuchania...

Do poczytania do, posłuchania...

Sebastian Fitzek "Ostatnie dziecko"

Wydawnictwo Amber 2017

"Wiesz co to jest reinkarnacja? Słyszałeś w swoim życiu taki długi wyraz?" - pyta Fred Gruchę w kultowej, polskiej komedii "Chłopaki nie płaczą". Bo jeśli do dręczonego demonami przeszłości adwokata, zgłasza się dziesięcioletni chłopiec i wyznaje mu,  że piętnaście lat temu zabił człowieka, w grę wchodzi albo metafizyka, albo zagadka godna Holmesa i Poirota razem wziętych. Oczywiście można również uznać, że to tylko dziecięca wyobraźnia, dopóki słowa malca nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości, w postaci zwłok we wskazanym miejscu. Sebastian Fitzek to jedno z najgorętszych nazwisk na liście współczesnych, niemieckich pisarzy thrillerów. Jego tłumaczone na 29 języków powieści sprzedają się w setkach tysięcy egzemplarzy, podobnie jak prawa do ekranizacji. Co stoi za tak spektakularnym sukcesem? By to odkryć przyjrzyjmy się jego ostatniemu dziecku, czyli książce... "Ostatnie dziecko". Jeśli marzyli Państwo o przejażdżce rollercoasterem, tytuł ten z powodzeniem ją zastąpi. Zawrotne tempo akcji zakrawa o szaleństwo, wywraca żołądek i dostarcza emocji z najwyższej półki. Autor nie rozwleka wątków. Atakuje agresywną narracją, rzucając nas w wir niesamowitych wydarzeń, niczym żołnierzy na wojnę, którzy dopiero na polu walki, instynktownie orientują się w sytuacji i poznają swoich kompanów w sekundę, lepiej niż bliskich przez całe życie. "Ostatnie dziecko" intryguje od opisu na okładce po końcową kropkę. Każdy rozdział otwierają cytaty dotyczące naszego losu po śmierci. Nawet jeśli nas nie oświecą, wzbogacą naszą wiedzę. Tyle, że mimo logicznego ciągu przyczynowo - skutkowego, zazębiającego się niczym tryby w aucie wraz z postępami w czytaniu, Pan Fitzek potrafi zasiać w swoich odbiorcach ziarno wątpliwości. Czy na pewno wiemy wszystko o otaczającym nas świecie? Czy otaczający nas świat, na pewno jest wszystkim co mamy? Z tajemniczym uśmiechem na ustach zapraszam do lektury.

Marcin Dębko

Parov Stelar "The burning spider"

Wydawnictwo Etage Noir Recordings 2017

Żeby w pełni docenić najnowszą płytę "The burning spider", austriackiego DJ-a i producenta Marcusa Furedera, ukrywającego się pod pseudonimem Parov Stelar, należy zagłębić się w fenomenalne zjawisko, jakim jest electro swing. Jestem rad, że przy okazji tego wydawnictwa, mogę zwrócić Państwa uwagę na ten ewenement. Electro swing jest współczesna muzyką taneczną, garściami czerpiąca z przeszłości. Już klasyczny swing służyć miał przede wszystkim zabawie, przy tym dając wykazać się instrumentalistom. Nie bez przyczyny nosi on miano tanecznej odmiany jazzu. Electro swing podobnie jak hip - hop odkurza stare, winylowe płyty i uwspółcześnia dawne, skazane na zapomnienie piosenki, oddając szacunek pierwowzorom, nie zaś robiąc z nich karykatury. I tak Parov Stelar miesza sample wypełnione gitarami, trąbką i pianinem z mocnym, rytmicznym beatem i elektronicznym brzmieniem. Efekt jest niesamowity. Nie da się tego słuchać, choćby nie kiwając głową czy tupiąc nóżką. Faktem jest, że na "The burning spider" przeplata  electro swing ze spokojniejszymi kawałkami i najnowszymi trendami w produkcji muzyki tanecznej, tworząc własne kompozycje i zapraszając do współpracy wokalistów oraz akompaniatorów, ale pamiętając skąd wywodzi się jego inspiracja, robi to z gustem. Ta płyta to świetna zabawa bez poczucia zażenowana, hołd złożony korzeniom, dobry punkt obserwacyjny na horyzont, za którym kryje się przyszłość muzyki, a przede wszystkim wspaniały, międzypokoleniowy most w czasach wszelkich możliwych podziałów. I w tym właśnie tkwi jej piękno.

Marcin Dębko

Tagi:marcin dębkorecenzje

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.