galeria
Ewa to gejzer energetyczny, o talencie do inicjowania działań, w których centrum zawsze jest wspólnota, rodzina, dbałość o naturę i tradycję… Prywatnie agrogospodyni w Chatce Bieszczadce, żona Wojtka, w planie - mama, fotografka z ochotą dzieląca się swoimi kadrami, również miłośniczka starych fotografii (związanych z okolicą), które tropi namiętnie u sąsiadów i znajomych, ażeby później zachwycić nas nimi za pośrednictwem prowadzonej przez siebie strony. Ewa to także nauczyciel jogi, otwarta, kontaktowa, skraca dystans, ciekawa świata, pomysłowa, psiarka vel psiara, współczesna aktywistka, animatorka, społecznica, kreatorka, cechuje ją wielowymiarowość i „wieloaktywność”, wspiera wszelkimi kanałami sokólskie schronisko dla psów, organizatorka konkursu dla dzieci „Moja Mała Ojczyzna”, reagująca na wszelkie inicjatywy oddolne zawiązujące się w St. Kamionce i sąsiedztwie, z zapałem i regularnością administruje stronę na FB Stara Kamionka Synergia, zasiadała w Radzie Sołeckiej… jest tego więcej!
Kiedy szukałam informacji o Tobie w Internecie, zauważyłam, że Twoje nazwisko najczęściej występowało w bliskości takich haseł, jak: dziedzictwo, mała ojczyzna, świadomość, wolontariat, kreacja, przełamywanie stereotypów, komunikacja, integracja, empatia, akceptacja… domyślam się, że to są słowa - klucze w Twoim codziennym byciu?
Tak, dokładnie! Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek rodzi się dwa razy, raz fizycznie i raz duchowo, kiedy to w końcu odkrywa, po co żyje. Dość długo rodziłam się po raz drugi, szukając swojej drogi i właściwie to jej nie znalazłam, ale zrozumiałam, że to może poszukiwania i rozbijanie się na milion kawałków jest moją cechą charakterystyczną i szukanie jednego celu nie jest zgodne z moją naturą, a z tą nie warto walczyć. (śmiech) Priorytetami na pewno są wymieniane przez Ciebie słowa–klucze, no i siła korzeni, która pcha nas ku górze, bo nikt z nas nie może żyć w oderwaniu od rodziny, ziemi, uniwersalnych wartości, które są obecne w każdej religii i kulturze, takich jak: honor, szacunek, lojalność, uczciwość, przyjaźń, empatia.
Chyba nie cierpisz na brak energii, spokojnie zasiliłabyś ze 3 Stare Kamionki… Skąd ją czerpiesz?
Na brak energii czasem cierpię, ale na brak pomysłów nigdy. Po prostu wykluwają się same z siebie, co bywa nieraz męczące, bo samodzielnie nie jestem w stanie ich wszystkich zrealizować, ale kiedy czuję, że to jest coś nowatorskiego, przełomowego, to mam wrażenie, że cały wszechświat mnie wspiera. No i oczywiście mam szczęście do fajnych ludzi, którzy mnie wspierają, bo jeśli w coś mocno wierzę, to jestem w stanie przekazać swoją ideę każdej osobie o podobnej wrażliwości.
Które z inicjatyw, w jakich brałaś udział, wspominasz najbardziej?
Najmilsze memu sercu inicjatywy to te związane z dziećmi. Kocham ich otwartość, szczerość, prostotę i uczciwość, no i ta spontaniczność, która gdzieś gubi się w dorosłym życiu. Miło wspominam wszystkie inicjatywy współorganizowane z naszą szkołą SP Stara Kamionka.
Z ciepłem na sercu wspominam też bazarek dla malutkiej Wiktorii spod Janowa, zainicjowany przez Ewę Bochenko. To było bardzo wzruszające, że rodzice przyjechali osobiście mi podziękować i mogłam poznać tę śliczną dziewczynkę.
Bardzo emocjonalnie związana jestem też ze zwierzętami, byłam inicjatorką wciągnięcia lokalnych przedsiębiorców i samorządowców do pomagania zwierzętom i udało się, cyklicznie robiony jest bazarek ,,Lokalnie znani zwierzętom oddani’’.
W tych wszystkich inicjatywach zawsze są ludzie, którzy razem ze mną organizują, pomagają, ufają, wspierają. Moja wyjątkowa przyjaciółka Beata Wróblewska, mój mąż, którego czasem przytłaczam nadmiarem pomysłów, Sołectwo Stara Kamionka, nauczyciele z miejscowej szkoły, dziewczyny z Fundacji Vita Canis i Wolontariuszki ze schroniska, moje kochane przyjaciółki od jogi i nie tylko, moje sąsiadki i wielu, wielu innych fantastycznych ludzi, których poznałam dzięki pracy społecznej.
Ewa z pomarańczowego domku z widokiem na Meczet to Ty. Opowiedz proszę o dzieciństwie w Bohonikach
Jestem bardzo związana z Bohonikami i z wielkim smutkiem i troską obserwuję to, jak się zmieniają pod wpływem naporu przemysłu kopalni żwirowych. Jak wiadomo, nie tylko obserwuję, ale razem z grupą podobnie myślących osób dokładamy wszelkich starań, by nie doszło do całkowitego i nieodwracalnego zniszczenia tego, co jest naszą tożsamością, co stanowi o randze tego miejsca w historii i kulturze naszego kraju. Nasza rodzina zamieszkuje Bohoniki od wieków i to już chyba 4. dom, który stoi na tym samym miejscu, co ciekawe, ostatni został przeniesiony ze St. Kamionki, więc może ta Stara Kamionka była mi pisana? Nie przypominam sobie, żeby we wsi były kiedykolwiek problemy na tle religijnym. Nasi sąsiedzi to katolicy, na kolonii dawniej mieszkali też Cyganie, nasza rodzina się z nimi przyjaźniła. Mój tato był zawsze bardzo lubianym, uczciwym, pomocnym człowiekiem i żyło się w takiej symbiozie, zgodnie z porami roku.
Dzieciństwo było biedne, ale tego tak bardzo się nie odczuwało, bo prawie wszyscy byli biedni. W domu było nas wszystkich ośmioro: rodzice, babcia i czwórka rodzeństwa. Zimą wszyscy spaliśmy w jednym pokoju, który ogrzewał trociniak, ale zawsze znalazło się miejsce dla sąsiadów i było dużo ciekawych rozmów, darcia pierza i pieczone na trociniaku jabłka. Mieliśmy oczywiście swoje obowiązki, pomagaliśmy w gospodarstwie, ale był i czas na zabawę. Potem człowiek dorasta, kwestionuje wszystkie wartości przekazane przez rodziców, ich styl życia i odrywa się na czas jakiś od domu, by tylko stwierdzić, że to, co znane, jest dobre, że w prostocie jest uczciwość i że czasem mniej oznacza więcej…
Chatkę Puchatka wymyślił A.A. Milne, a Chatkę Bieszczadkę? Co się kryje pod tą nazwą? Kto do Was przyjeżdża, z jakim oczekiwaniami, co otrzymuje?
Przewrotna nazwa Chatki Bieszczadki powstała od naszego nazwiska, poza tym lubię rymy i ich płynność. Jesteśmy bardzo małą agroturystyką i tak to zostanie, bo w życiu chyba chodzi o coś więcej niż zwiększanie tempa i zysków. Chcemy, by nasi goście czuli się u nas jak u rodziny na wsi, dlatego jest kameralnie i goście wracają zachwyceni klimatami, jakie można u nas spotkać. Fascynuje ich historia, Szlak Tatarski, przyroda, różnorodność kulturowa i religijna, a także tradycyjne i regionalne potrawy.
Nasz dom powstał na bazie starego. Z pełną dbałością o to, by zachować jego wyjątkowość. Pozostały więc kaflowe piece i oryginalne deski na podłodze, z których tylko usunęliśmy farbę. Znaczną część remontu przeprowadziliśmy własnymi siłami i bardzo podobał mi się cały ten proces kreowania i realizacji.
Wróciliście z mężem z zagranicy, żeby cieszyć się widokiem zza „graniczki”? Patrząc z perspektywy, nie żałujecie decyzji?
Tak, trzeba było jechać daleko, by zobaczyć, jak pięknie jest blisko… Nigdy nie żałowaliśmy naszego powrotu, choć znajomi różnie nam wróżyli. Nasi zagraniczni szefowie czekają na nas z otwartymi ramionami, ale nam jest tutaj dobrze i te 13 lat za granicą wydaje się być teraz odległym snem, choć to dopiero 5 lat od naszego powrotu.
Dobrze się żyje w Kamionce? Czy to jest Twoje Miejsce na ziemi?
Myślę, że z moim charakterem odnajdę się chyba wszędzie, ale oczywiście najlepsze są miejsca drogie sercu. Mieszkamy blisko naszych rodzin, w dużej, dynamicznej wsi. Mam dobrych, bliskich sąsiadów, na których można liczyć, przyjaciół, bliskość przyrody. No, ale nie ukrywam, że są też ciemniejsze strony życia na wsi, które aktywowałam w związku ze swoją pracą w Radzie Sołeckiej, poprzez niezgodę na opieszałość, układy i zasiedziałość w instytucji publicznej, jaką jest miejscowy Klub Wiejski. Miejsce budowane w znacznej mierze pracą społeczną mieszkańców, którego inne wsie mogą nam tylko pozazdrościć i które powinno prężnie działać, zasilane naszymi podatkami, a tymczasem ja, w związku ze swoimi działaniami, spotkałam się z rasizmem w bardzo konkretnej formie.
Masz w domu – „pieski małe dwa” - opowiedz… i często odwiedzasz także schronisko…
Pieski małe dwa to nie taki mały Trufik i Benek, nasi domownicy, do których obowiązków należy umilanie czasu turystom. (śmiech) Dzieci uwielbiają Benka, który jest nieco ciapowaty i leniwy i bez potrzeby się nie przemęcza, i do tego jest wielkim łasuchem, tak jak ja. Trufik to typ sportowca, do tego jest obowiązkowy, odpowiedzialny i bardzo mądry.
Wspieram sokólskie schronisko, robiąc zdjęcia podopiecznym, pisząc do lokalnych mediów o jego pracy, współorganizuję bazarki. Robię to, bo widzę, jaki ogrom pracy wkładają tam założycielki Fundacji Vita Canis i stałe Wolontariuszki i że ta praca nie idzie na marne, bo zwierzęta mają zapewnione godziwe warunki i możliwość znalezienia domu. Jesteśmy wszyscy odpowiedzialni za to, co oswoiliśmy, i nasze człowieczeństwo wyraża się właśnie w ten sposób, w jaki traktujemy zwierzęta, osoby starsze, dzieci, osoby nam podległe.
Ewa, mały sprawdzian: 2 + 2 - daje?
Pięć lub więcej (śmiech), bo synergia to zjawisko matematyczne, które przekładam na życie, czyli suma działania poszczególnych jednostek rośnie, jeśli te jednostki się połączą. (śmiech) I tak naprawdę się dzieje, bo wystarczy, że powstaje nowy pomysł, puszczam to w świat i odzew zawsze mnie powala, co oznacza, że mam świetnych znajomych, szczęście do nieznajomych i że ludzie chcą pomagać! Może ja też jestem takim plusem pomiędzy tymi dwójkami, który potrafi je połączyć (śmiech).
Trzeci rok administruję stronę Stara Kamionka Synergia i dawno już wyszłam poza granice swojej wsi, przy jednoczesnym pozostawaniu w niej, pokazuję, jak u nas jest pięknie, jak wielki potencjał drzemie w każdej społeczności, że nie trzeba przeszkadzać tym, którzy robią to, co tej pory wydawało się niemożliwe!
Opowiedz proszę, jak wylądowaliście w… białostockim zakładzie karnym i to wespół z mężem? (uśmiech)
No i tu Cię rozczaruję brakiem przeszłości kryminalnej, (śmiech) choć do grzecznych dziewczynek też nie można mnie zaliczyć. Wizyta w białostockim zakładzie karnym to był mój nietypowy prezent imieninowy dla męża, ale to była sprawa niejako drugorzędna, bo celem było wsparcie ,,WOŚP" i ja wylicytowałam tę ,,wejściówkę’’ na aukcji.
Twoja głowa kipi od pomysłów, co planujesz w niedalekiej przyszłości?
Za nami akcja ,,Przywitaj lato z psem’’ i będziemy kontynuować działania mające na celu szerzenie wolontariatu, pod koniec lipca zorganizujemy ,,Letni bazarek’’ na rzecz podopiecznych sokólskiego schroniska, a we wrześniu ruszamy z kolejną edycją bazarku dla lokalnych VIP-ów.
Nadal, razem z innymi mieszkańcami gminy i we współpracy z Radą Miejską będziemy dążyć do tego, by zahamować ekspansję kopalni, naciskać na rekultywacje i dążyć do tego, by szanowano nas jako gospodarzy tego miejsca, bo poprzez bardzo źle pojęty rozwój gospodarczy można wykończyć potencjał gminy i nas - mieszkańców.
A poza tym mam sezon w pełni, który pochłania mnie niemal całkowicie. Jakie nowe znajomości się nawiążą? Kto mnie zainspiruje? Czemu dam się porwać i w co dam się wciągnąć? Kto to wie, kto wie? (śmiech)
Dziękuję Ci serdecznie za rozmowę.
Aneta Tumiel
Fot. Ewa Rajżewska-Bieszczad