galeria
felieton "Życie to podróż"
Od małego byłem niespokojną duszą. Nigdy nie potrafiłem usiedzieć w jednym miejscu i szybko się nudziłem. Rodzice z uporem maniaka twierdzili, że z tego wyrosnę, że każdy tak ma… Z nielichym zadowoleniem stwierdzam, że się pomylili. Teraz moja ,,niespokojność” nie ogranicza się do biegania po mieszkaniu. Zacząłem jeździć po całym kraju. Ot, dla samej przyjemności z podróży. Raz na jakiś czas muszę zmienić widok za oknem, poczuć klimat innego miejsca, wsłuchać się w rytm innego miasta. To w ogóle jest bardzo ciekawy mechanizm. Ja już na tydzień wcześniej wiem, że muszę wyjechać. Kiedy źle mi się śpi, ignorancja denerwuje mnie bardziej niż zwykle, a z ludźmi nie chce mi się w ogóle kontaktować, a dusza dusi się, to znak, że należy pakować plecak i ruszyć ,,cztery litery” w drogę. Miałem tak kilka dni temu. Postanowiłem wybrać się do Hajnówki, odwiedzić kumpla i zrobić twardy reset organizmu (z wyjątkiem wątroby i płuc). Nie jest to trasa na koniec świata, prawda? Jednak zauważyłem, że te krótkie podróże wcale nie są gorsze, a często są ciekawsze od tych większych. Tak było tym razem. W Białymstoku wsiadłem do busa firmy przewozowej, która podróż ma w nazwie. Zwykle nie miałem z nimi problemów, ot przewóz jak każdy inny. Na początku wszystko było normalnie. Wszystko zmieniło się w Trześciance. Tu na chwilę się zatrzymamy. Od kiedy po raz pierwszy tam byłem, uważam, że wieś nadaje się do ,,z archiwum X”. To jest jedyne miejsce na całej trasie, gdzie nie ma zasięgu. Ale serio, po minięciu tablicy kończącej wieś, zasięg od razu wraca. Anomalia magnetyczna jak nic. Albo sołtys buduje wielki zderzacz hadronów z kanki na mleko, kto go tam wie. W każdym razie, anomalia zadziałała najwyraźniej na kierowcę. Zaczął jechać szybciej, ślizgał się na zakrętach i nie zatrzymywał się na przystankach. Kiedy pewna kobieta zwróciła uwagę, że chciała wysiąść w Narwi, którą minął z prędkością zasługującą na sporą ilość punktów karnych, dał po hamulcach. Ale nie tak normalnie. Wcisnął do dechy, a klocki hamulcowe z głośnym błaganiem o litość zrobiły, co do nich należy. Domyślacie się, co było dalej. Druga zasada dynamiki Newtona - jeśli siły działające na ciało nie równoważą się, to ciało porusza się z przyspieszeniem przez cały korytarz. Twarzą na przednią szybę. Po czym wąsaty wariat otwiera drzwi i bezpardonowo wypycha pasażerkę, mówiąc, że ubrudziła mu szybę. Najwyraźniej ofiara z krwi i bólu uspokoiła piekielnego władcę dominacji, który opętał biednego wąsacza, ponieważ aż do Hajnówki jechał normalnie. Zastanawiałem się, czy nie zadzwonić po egzorcystę albo chociaż po pogromców duchów, ale na widok przeceny miodu pitnego wszystkie troski opuściły moje ciało. Przeszły w portfel, ale to temat na inny tekst…
P. Krasnodębski