Hubert Hender "Kolejność"

Hubert Hender "Kolejność"

"Autor raczej Nobla nie weźmie / Ale ostatecznie czyta się całkiem nieźle". I tu mógłbym skończyć, bo powyższy cytat z piosenki "Błąd" idealnie opisuje książkę Huberta Hendera "Kolejność", ale skoro to "Kolejność", więc może po kolei. Kryminały rosną jak grzyby po deszczu i żeby zaskoczyć czytelnika świeżością, nie wystarczy trzymać się schematu trup - detektyw - śledztwo - morderca, no chyba że wrócimy do korzeni i pozwolimy odbiorcom szukać sprawcy, zamiast wyciągać go z kapelusza. Tak niezorganizowanej jednostki policyjnej jak jeleniogórska jeszcze nie było. Komisarz Iwanowicz prowadzi dochodzenie na łapu-capu, mnożąc niewiadome. Gdyby porównać go do Holmesa, byłby to brudnopis przy pamiętniku. Momentami robi się komicznie i nie wiem, czy uznać to za plus, bo wątpię, że taki był zamiar. Surowy klimat Dolnego Śląska i makabryczne morderstwa świadczą zgoła o czymś innym. Ale jeśli będą Państwo chcieli kogoś zabić (co odradzam), liczcie na to, że Iwanowicz dostanie Waszą sprawę. Nie złapie Was, choćbyście zostawili dowód - i to osobisty - przy denacie. I tylko jedno nie daje mi spokoju. Tę książkę naprawdę świetnie się czyta. Wirtuozem słowa Hubert Hender nie jest, ale potrafi napisać coś, co nie kłuje w oczy. Narrację prowadzi płynnie i wciągająco. Cóż... podlaski zespół Beton nagrał kiedyś płytę pt. "To jeszcze nie to". Panie Hubercie, to jeszcze nie to, ale kierunek jest jak najbardziej słuszny.

Marcin Dębko

Tagi:marcin dębko

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.