John Grisham "Bar Pod Kogutem" - recenzja

John Grisham "Bar Pod Kogutem" - recenzja

John Grisham "Bar Pod Kogutem"

Wydawnictwo Albatros 2018
    Ile rzeczy wyskakiwało nam już z lodówki? Walki Pudziana, Ich Troje, ślub księcia Harry'ego z Megan? Ostatnio jest to mundial i John Grisham. Na "Bar Pod Kogutem" można natknąć się niemal wszędzie. W gazetach, ulotkach, księgarniach, salonikach prasowych, kioskach, dyskontach, na przystankach. Poniekąd słusznie. Jeśli mamy do czynienia z autorem 37 powieści, których łączny nakład przekroczył 300 milionów egzemplarzy, a kilka z nich zostało zekranizowanych, głośna promocja i niezawodna sieć dystrybucji jest standardem. W końcu ktoś taki to marka gwarantująca jakość. Niezawodna. John Grisham słynie z prawniczych thrillerów. Najnowsza książka nie wyciągnie go z tej szufladki. Troje studentów prawa - Todd, Mark i Zola, szybko orientuje się, że dyplom ich uczelni ma niewielką wartość na rynku pracy, a szanse na zdanie egzaminu adwokackiego są nikłe. W obliczu ciążących nad nimi gigantycznych kredytów i braku perspektyw na stabilne zatrudnienie, decydują się na desperacki krok. Pod fikcyjnymi nazwiskami zakładają nielegalną kancelarię. Pomysł szalony, ale czego nie chwyta się tonący? Wszystko prosperuje jak należy, dopóki nie trafia im się wielka sprawa, która na ich działalność zwraca uwagę szerszego grona ludzi. Pomijając aspekty prawne, które Grisham naciąga na potrzeby swojej powieści, jest to świetna książka, obnażająca wyzuty z uczuć, kapitalistyczny system, żerujący na naiwności młodych ludzi. Jeden z wielu działających w globalnej wiosce. Każdy z nas słyszał głosy lamentu i rozpaczy, dotyczące braku pracy po studiach. Uczelnie produkują pośledniej jakości dyplomy jak zakłady przemysłowe. Marzenia wykreowane przez marketingową iluzję topnieją na progu dorosłego życia. Wielu "magistrów" czuje się oszukanych i rozgoryczonych. A ktoś na tym zarobił. W zastanej rzeczywistości trzeba się odnaleźć i nie powiem, by książka Grishama nie była inspirująca, ale nie próbujcie tego w domu. To tylko fikcja, którą psuje szybkie, pozbawione dramatyzmu i bardzo amerykańskie, wręcz pretensjonalne zakończenie. Ale gdzieś w głębi duszy lubimy takie zakończenia, więc popularność "Baru Pod Kogutem" nie zaskakuje.
Marcin Dębko

Tagi:marcin dębkodębek polecaJohn Grisham "Bar Pod Kogutem"

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.