Justyna Czarnowicz

Justyna Czarnowicz

Justyna Czarnowicz, rocznik ‘94, „obieżyświatka” i globtroterka przez duże „G”, pochodząca z Kraśnian pod Sokółką, 4-krotna stypendystka Urzędu Marszałkowskiego, 2-krotna finalistka Olimpiady Geograficznej i laureatka Olimpiady o Diamentowy Indeks AGH, zwyciężczyni ogólnopolskiego konkursu „Wielka lekcja geografii" podczas Explorers Festival w Łodzi, udzielająca się w wolontariacie, pasjonatka geografii od czasów gimnazjalnych oraz amatorka podróży, tych bliższych (polskie góry) i znacznie dalszych, studentka SGH w Warszawie, gdzie aktualnie mieszka, od dzieciństwa uwielbia wszelką aktywność i uprawia sport w każdej postaci. Sama o sobie mówi: „Pomaganie innym w potrzebie sprawia mi przyjemność. Jestem człowiekiem, który nigdy się nie nudzi” oraz „Robię to, co lubię, lubię to, co robię”. Ostatnia, letnia, samotna, rowerowa wyprawa wzdłuż jednego z najstarszych szlaków pielgrzymkowych - Camino de Santiago była realizacją marzenia sprzed 2 lat. Zapytaliśmy ją o przygody ze szlaku i samotne wędrowanie.

 

Pani Justyno, Kazimierz Nowak w pojedynkę rowerem przejechał Afrykę w latach 30. XX wieku – taki był jego sposób na życie i zarobkowanie (był korespondentem) – a co Panią zainspirowało do samotnego zmierzenia się ze szlakiem prowadzącym do Santiago de Compostela? Ile Pani przejechała km i w jakim czasie?

O Camino de Santiago* usłyszałam jakieś 2 lata temu. Gdy para studentów poprosiła o patronat medialny Klubu Turystycznego „Tramp”, w którym byłam przewodniczącą, a obecnie jestem zastępcą. Zaczęłam wtedy czytać o tej trasie. Dużo rozmawiałam z uczestnikami, chodziłam na pokazy slajdów. Nikt z nich nie żałował, a wręcz radził, aby jak najszybciej wyruszyć. Rowerem de facto zaczęłam jeździć częściej od pierwszego roku studiów, gdy trafiłam do „Trampa” na uczelni, ale zaczęło się od wielkiej miłości do gór. Uwielbiam chodzenie po nich z plecakiem – tak doładowuję swoje akumulatorki. Ale tak naprawdę to rodzice zaszczepili we mnie bakcyla podróżniczego i będę dziękować im za to do końca życia. Co roku zabierali nas na wakacje i w ten sposób przejechaliśmy wzdłuż i wszerz Polskę. W podróżniczym CV mogę wpisać przejechanie rowerem Szlaku Latarni Morskich (od Świnoujścia do Krynicy Morskiej) czy objechanie dookoła wyspy Bornholm. To nic niezwykłego. Camino było jednak pierwszym tak dalekim wyjazdem rowerowym. Miałam w tym roku mało czasu wolnego, 2 tyg., wybrałam rower, bo na przejście pieszo Camino francuskiego potrzeba ok. 33-35 dni. Przejechałam ponad 900 km w 11 dni - od Lourdes do Santiago de Compostela. Dlaczego sama? Chciałam się sprawdzić, a Camino to najlepsza trasa do zobaczenia, czy jest się w stanie podróżować solo. Wstępnie miałam dziennie przejeżdżać 60-70 km. Ostatecznie pedałowało mi się trochę szybciej i przyjechałam 2,5 dnia wcześniej, niż planowałam. Camino było moim marzeniem. Na szczęście nie musiałam długo czekać na realizację. Staram się żyć chwilą obecną i czerpać z życia, ile się da, bo nie wiadomo, co będzie jutro.

Podróże to przygody. Zechciałaby się Pani jakimiś podzielić?


    Każdy wyjazd to jedna wielka przygoda. Po czasie nie pamięta się zmęczenia, tylko same dobre rzeczy. Najdokładniej pamiętam przygody z ostatniego, dłuższego wyjazdu, czyli właśnie ze szlaku francuskiego. Było tego dużo - mój rower potrafił mi zawsze podnieść ciśnienie, np. jechałam 400 km bez tylnego hamulca, bo nikt nie chciał mi pomóc z naprawą czy alarm bombowy na lotnisku w Tuluzie w momencie, gdy byłam w połowie skręcania roweru. Przygodą było też pierwsze spanie na dziko w namiocie, w centrum miejscowości, bo nie było już wolnych miejsc w schroniskach. Raz zaatakował mnie pielgrzym kijkiem. Przejeżdżałam bardzo blisko obok niego, nie usłyszał mnie i przestraszony zaczął się bronić. A druga sytuacja kilkadziesiąt km przed Santiago: zaspany piesek w niedzielę rano chciał mnie ugryźć, ale mój wrodzony refleks kazał mi podnieść stopę i tylko jego zęby zadzwoniły o pedał roweru.


Jakie miejsca Panią urzekły? Miasta czy może bezdroża wydały się ciekawsze?


    Jeśli chodzi o Camino, to zdecydowanie bezdrożna i krajobrazy urzekły mnie najbardziej. Cała północna Hiszpania jest cudowna. Z mniejszych podróży to mam zwiedzoną wzdłuż i wszerz Polskę, polskie góry w większości przedreptane. Na koncie nie mam żadnych ekstremalnych podróży jak np. Marek Kamiński czy Martyna Wojciechowska. Ja tylko sukcesywnie spełniam swoje marzenia. Kiedyś wędrowałam palcem po mapie, teraz w realu.

Do jakiego miejsca chciałaby Pani wrócić?


Na pewno byłyby to góry Harz w Niemczech, w których się zakochałam od pierwszego wejrzenia. Są jak Karkonosze, Góry Stołowe i całe Sudety w jednym. W wakacje pracowałam w okolicach Hannoveru, na poczcie i miałam 40 min. w góry, więc praktycznie co drugą niedzielę tam spędzałam. Drugie miejsce - to magiczne Santiago. Stojąc przed katedrą św. Jakuba, już wiedziałam, że tu wrócę. Następnym razem pieszo, może trasą portugalską. Camino to coś niezwykłego i nie do opisania. To było 900 km przygód, spotkań z ludźmi i czasu na przemyślenia. Jeśli ktoś stoi na zakręcie swojego życia, to powinien spakować plecak, wziąć urlop od życia i podreptać w stronę Galicji. Może brzmi odważnie, ale czasami warto zaryzykować.

Co jest w najbliższych planach?


Szykuję się już do realizacji kolejnego wyjazdu: miesięcznej podróży pociągami dookoła Europy. Jest taki bilet Global Interrail, który uprawnia do jeżdżenia pociągami po całej Europie. Ruszam 2 lutego. Dla studentów jest taniej, więc korzystam, póki mogę.


W lutym także planuję przejechać Europę od Narwiku na północy po Lizbonę na południu. Oby wszystko wypaliło.

Podróż to niewygoda, odciski, zmienność aury, czasem pewnie niebezpieczne sytuacje… warto?
Po pierwsze podróżowanie to     otwieranie się na świat i wychodzenie ze strefy komfortu. Może brzmi podniośle, ale faktycznie - to bycie gotowym na to, że nie wszystko da się zaplanować, że coś może się zepsuć - będąc tego świadomym, jest nam łatwiej. Niebezpieczne sytuacje mogą nas spotkać podczas wychodzenia z domu do szkoły czy pracy. Nie trzeba jechać na koniec świata. Oczywiście plan jest potrzebny - wg mnie, jeśli dobrze się wszystko przygotuje, to wcale nie musi być niebezpiecznie, ale np. samotne spacery po godz. 22.00 w Mediolanie byłyby bardzo nierozsądne. Wszystko trzeba robić z głową!

Są miejsca, które „trzeba odwiedzić” - tak przynajmniej mówią slogany reklamowe biur podróży. Czy kiedyś z powodu takiego „koniecznego miejsca” czuła Pani rozczarowanie?

Osoby, które zwracają uwagę na slogany reklamowe to turyści, a nie podróżnicy. Turysta nie wie, gdzie był, a podróżnik nie wie, gdzie będzie. Ja pewnie jestem gdzieś pomiędzy. A wracając do pytania, to chyba tylko Wenecją byłam troszkę rozczarowana. Latem jest tam bardzo dużo ludzi, a poza tym miasto ma swój specyficzny zapach…


Przywozi Pani pamiątki z podróży? A może tylko wspomnienia utrwalone na fotografiach?
Zawsze staram się przywozić jakieś pamiątki. Zazwyczaj są symboliczne - pocztówki albo jakieś regionalne wyroby. Jednak zdjęcia i filmy są dla mnie najlepszą pamiątką. Od jakiegoś czasu uczę się kręcić filmiki kamerą sportową i to też jest świetną pamiątką.

Rada dla młodych podróżników? Gdzie najpierw się udać?

Spakować plecak, wsiąść na rower i pojechać na dniową wycieczkę po najbliższej okolicy. Jeśli się spodoba, to stopniowo próbować dalej i częściej. Albo pojechać do jakiegoś miasta w Polsce na weekend. Nie czekać do wakacji, bo tak całe życie można przeczekać. Podróże to nic niezwykłego, trzeba wyjść tylko z domu, a przygoda sama czeka za drzwiami. Wcale nie trzeba jechać na drugi koniec świata. I nie bójmy się tego, że jesteśmy z małego miasta czy wsi- to jest nasz największy atrybut! Wcale nie trzeba mieć rodziców milionerów albo cioci w Ameryce. Ograniczenia siedzą tylko w naszych głowach.

 

*Droga Św. Jakuba Apostoła Camino de Santiago - oznakowane szlaki pątnicze (piesze, rowerowe, konne), prowadzące do katedry w Santiago de Compostela w Galicji, w płn.-zach. Hiszpanii, do pokonania w samotności lub w bardzo małych grupach wg indywidualnych zasad i potrzeb pielgrzymujących.

 

Rozmawiali
P. Białomyzy i A.Tumiel
fot. własność J. Czarnowicz

Zdjęcia


Tagi:justyna czarnowiczpodróżeDroga Św. Jakuba Apostoła Camino de Santiago

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym.