galeria
Zawsze myślałem, że poseł Mieczysław Baszko peeselowcem się narodził, trzymając w drobniutkich rączkach legitymację PSLu, i peeselowcem umrze. A nawet i potem będzie agitował chóry anielskie na rzecz PSLu. Ale jak to pisał William Shakespear: Są dziwy na Niebie i na Ziemi, o których się nie śniło nawet filozofom...
"Ja, Mieczysław Baszko, prezes akcji katolickiej, cud eucharystyczny..." – takie to sławetne słowa padły kiedyś z ust pana posła. Eucharystyczny to na pewno nie, ale fakt, że pan poseł uczynił cud nad cudami. Takich cudów nie pamiętają nawet najstarsi Chińczycy. Mowa oczywiście o odejściu posła z PSLu i dołączenie do Porozumienia Jarosława Gowina.
Dla wielu był on twarzą podlaskiego PSLu. Dla mnie, on zawsze był PSLem, jego wręcz esencją i materialną manifestacją. Jego wygląd, sposób bycia, mówienia, jego całe jestestwo... to fizyczna personifikacja PSLu. W skrócie: gdyby ta partia była człowiekiem, to byłaby Mieczysławem Kazimierzem. Dlatego też jego transfer nie tylko narusza polityczny porządek na Sokólszczyźnie, ale ogółem narusza cały porządek wszechrzeczy, zakłóca prawa rządzące wszechświatem, a konsekwencje tego mogą być straszliwe. Prawa fizyki przestaną obowiązywać. Krowy przestaną dawać mleko, a kury nieść jaja. Słońce będzie wschodzić na zachodzie, a zachodzić na wschodzie. Wyschną rzeki, a dzieci będą się rodzić brzydkie i krzywe. W lipcu będzie padał śnieg, a w grudniu Mikołaj przestanie przychodzić z prezentami. Koniec świata nadchodzi...
Edward Horsztyński
Tagi:BaszkoMieczysław Kazimierz BaszkoTransfer Baszki do Gowina