galeria
Simon Beckett "Zimne ognie"
Wyd. Czarna Owca 2016
Na nową książkę Simona Becketta, autora bestsellerowej "Chemii śmierci", fani jego twórczości musieli czekać niemal trzy lata. Pytanie brzmi: czy było warto? Wszyscy, którzy oczekiwali powrotu doktora Davida Huntera, mogą poczuć się rozczarowani. Beckett z każdym kolejnym wydawnictwem odcina się od swojej sztandarowej postaci. Choć większość czytelników uważa serię powieści z dzielnym antropologiem za opus magnum pisarza, błędem byłoby nie docenić "Zimnych ogni". Ten świetnie skonstruowany i napisany thriller psychologiczny być może nie powali na kolana, ale na pewno umili długie i zimne, jesienne wieczory. Oto Kate Powell, kobieta sukcesu, niezależna singielka z wielkiego miasta, by wypełnić narastającą w jej życiu pustkę, decyduje się na przeprowadzenie zabiegu zapłodnienia in vitro. Przeraża ją jednak myśl, że ojciec dziecka, które urodzi, pozostanie anonimowy. Postanawia więc sama znaleźć dawcę. Alex Turner, mężczyzna, który odpowiada na ogłoszenie wydaje się idealny, i właśnie słowo wydaje okazuje się kluczowym. Skrywa on bowiem tajemnicę i jest zdolny do tego, by zmienić życie Kate w piekło. Beckett jest mistrzem mrocznej prozy. Od pierwszych stron buduje klimat i wciąga nas do środka swojej powieści. Robi to nienachalnie, świetnie utrzymując narrację w ryzach i operując słowem. Dawkuje napięcie, zaskakuje zwrotami akcji i pomysłami. Tworzy postacie z krwi i kości. Porusza trudne tematy i stawia pytania natury moralnej. Książkę tę lekko się czyta, natomiast trudno jest się od niej uwolnić. I mimo tego, że nie jest to już David Hunter, a "Zimnym ogniom" daleko choćby do "Szeptów zmarłych", to nadal jest to Simon Beckett. Solidny, intrygujący, wciągający. Polecam.
Marcin Dębko