galeria
Manipulacja czy... fuszerka?
W dzisiejszym dziennikarstwie panuje paskudna zasada "bad news is good news". W przełożeniu na język polski oznacza to, że "zła wiadomość jest dobrą wiadomością". Dlatego pierwsze i kolejne strony gazet zalewane są informacjami o wojnach, wojenkach, wypadkach, morderstwach, gwałtach itp. Zamiast chwalić dobro, piękno i harmonię świata, szokuje się okrucieństwem. Oczywiście, świat jest różny. Występuje w nim i dobro i zło. I tę prawdę trzeba dostrzegać opisując rzeczywistość. Trzeba pisać nie tylko o negatywnych stronach rzeczywistości, ale też o pozytywach. Tymczasem wielu dziennikarzy woli pisać o złu tego świata, bo zło się lepiej sprzedaje. Obraz rzeczywistości jest przez to zafałszowany, a przecież artykuł prasowy ma za zadanie oddać rzeczywistość jak najwierniej.
Artykuł prasowy powstaje przecież nie po to, by dziennikarz zarobił na kawałek chleba, ale po to, byśmy czytając go lepiej mogli zrozumieć świat, w którym żyjemy.
Innym mankamentem współczesnego dziennikarstwa jest zbyt duże zwracanie uwagi na to, co kto powiedział. Polityk coś "chlapnie" i od razu dostaje się na czołówki gazet. Sądźmy innych po czynach, a nie po słowach. "Po czynach, a nie po słowach ich poznacie" - mówi Pismo.
Te grzechy dziennikarskie bardzo dobrze widać w lokalnej prasie. Istnieje ona po to, by patrzeć na ręce lokalnej władzy. Tu zgoda. Ale styl, standardy, umiejętności, trzeźwe oko, którym patrzy na te ręce, często pozostawiają wiele do życzenia. Stanisław (Stanley) Niemotko "Amerykan", bohater "U Pana Boga w ogródku" Jacka Bromskiego, grany przez aktora Grzegorza Heromińskiego mówi w filmie: "Bo u nas w Ameryce artykuł krytyczny może napisać tylko ten, kto ma nazwisko". A u nas, w Sokółce, chciałoby się powiedzieć, najłatwiej wyrobić sobie nazwisko pisując artykuły krytyczne. I są tacy, co próbują. Myślą, że jeśli się przejadą po lokalnej władzy, po burmistrzu, czy po staroście, jak po łysej kobyle, od razu zostaną Wielkimi Dziennikarzami... A tu często kicha.
Bo zdarza się, że nie tylko brakuje talentu (talent to rzecz rzadka), ale nie wystarcza zwykłej rzetelności i uczciwości – podstawy w tym zawodzie. Weźmy na przykład artykuł Ewy Bochenko „Wolnoć starosto w swoim domku! W cudzym wypada zachowywać się grzeczniej” z ostatniego, 42 numeru „Nowin Sokólskich”.
Artykuł poświęcony jest wizycie starosty sokólskiego, Piotra Rećko, we wsi Ostrówek w gminie Suchowola. Starosta spotkał się tam z mieszkańcami wsi. Tematem spotkania były scalenia działek. Tereny wiejskie w naszym powiecie charakteryzują się tym, że pola są małe, podzielone, rozdrobnione, często bez dostępu do drogi, z istniejącą wspólnotą gruntową. Scalenia mają za zadanie poprawić strukturę obszarową gospodarstw, podzielić wspólnotę gruntową wsi między rolników tak, by uzyskali oni tytuły własności. Scalenia są pierwszym etapem operacji. W drugim etapie zagospodarowanie poscaleniowe polega na zaprojektowaniu i urządzeniu funkcjonalnej sieci dróg dojazdowych do gruntów rolnych. W Ostrówku jest bowiem 15-16 działek bez dojazdu. Na całą operację scaleń we wsi Ostrówek starosta uzyskał prawie 3 mln zł.
Dziennikarka „Nowin” zarzuciła staroście, że ze spotkania z mieszkańcami Ostrówka wyprosił burmistrza Suchowoli, Michała Matyskiela i media.
Mówi Leszek Stankiewicz – dyrektor Wydziału Geodezji Katastru i Nieruchomości w sokólskim starostwie: „Miało to być w założeniu spotkanie zamknięte. Starosta chciał się spotkać z mieszkańcami Ostrówka, do czego miał prawo.
Kiedy wydamy postanowienie o wszczęciu postępowania scaleniowego i ruszy procedura, wtedy zaprosimy wszystkich, w tym burmistrza Suchowoli i media. Za wcześnie pan burmistrz chciał rozmawiać o drogach, z jego strony był to falstart”. „Nowiny” napisały też, że „na spotkaniu zjawił się również radny powiatowy, Sławomir Kraśnicki, który był przeciwny scaleniu w Ostrówku”. Radny Kraśnicki nie kryje oburzenia wywołanego tą nieprawdziwą informacją w gazecie.
„Nigdy nie byłem przeciwko scaleniom w Ostrówku. Zawsze byłem za tym, żeby to zrobić. Jak byłem w zarządzie powiatu w poprzedniej kadencji, zawsze prosiłem: zróbmy to scalenie. Za poprzedniego starosty nie udało się, bo nie było środków. Dopiero starosta Piotr Rećko załatwił pieniądze na scalenie i możemy ruszyć z tą operacją. Nieprawdziwa informacja w „Nowinach” narusza moje dobra osobiste, szkodzi mojemu wizerunkowi radnego, sprawa nadaje się do sądu” - twierdzi radny Kraśnicki.
Na temat spotkania w Ostrówku ma ustalone zdanie: „Było to spotkanie starosty z mieszkańcami Ostrówka, nikt inny nie był zapraszany. Starosta na spotkaniu wyraźnie stwierdził i było to adresowane do burmistrza Matyskiela: do rozmowy między nami urzędnikami, to my mamy urzędy, w urzędach rozmawiajmy. Trudno odmówić temu logiki”.
Zdaniem dyrektora Stankiewicza, artykuł w „Nowinach” jest nie na temat. Zamiast napisać merytorycznie o scaleniach, redakcja rozdmuchała wątek personalny. Incydent z burmistrzem Matyskielem trwał zaledwie parę minut, a dziennikarka poświęciła mu parę godzin, bo musiała przyjechać do Ostrówka i napisać artykuł, co zajęło trochę czasu. To jest nieekonomiczne działanie. Ten czas można było poświęcić lepszej sprawie, zamiast szukać taniej sensacji. Trudno odmówić racji takiemu rozumowaniu. Ale wiadomo, łatwiej pisać o jakiejś lokalnej wojence, niż o scaleniach, wojenka lepiej się sprzeda... Wszak bad news is good news...
A propos sprzedawania, trudno się oprzeć wrażeniu, że „Nowiny” sprzedają … cudzy towar. Chodzi o przedruki z naszego tygodnika, teksty, memy. Rozumiemy, że warto, bo teksty mamy niezłe, memy również. I nawet nie mamy nic przeciwko temu, by „Nowiny” nas drukowały. I nawet dziękujemy za tę akcję przedruków. I polecamy się na przyszłość. Tylko z punktu widzenia czytelnika, który czyta w „Nowinach” nasz tekst, bądź memy, jest to działanie nieekonomiczne. Bo po co płacić w „Nowinach” za coś, co można mieć u nas za darmo? W numerze 23 InfoSokółka opublikowaliśmy tekst o dyrektorze Agromechu pt. „Kostro nie graj ostro!” Obszerne fragmenty tego artykułu przedrukowały „Nowiny” w rubryce „Złowione w sieci”. Podobnie w ostatnim, 42 numerze „Nowin” pojawiły się dwa nasze memy o radnych Sawickim i Panasiuku. Czy to, co wykonały „Nowiny” w sprawie radnego Kraśnickiego dezinformując opinię publiczną o jego poglądach na scalenia w Ostrówku, to manipulacja? Być może. Wikipedia mówi, że manipulatio (z łaciny) to manewr, fortel, podstęp.
Manipulacja jest to forma wpływu na osobę lub grupę w taki sposób, by nieświadoma i z własnej woli realizowała cele, przyjmowała treści manipulatora. Zakłada więc pewien kunszt, finezję, maestrię. Nie możemy mówić o maestrii, kiedy tekst jest grubo szyty, szwy są widoczne, a nawet się prują. Moim zdaniem, słaby to manipulator, którego manipulacja natychmiast wyłazi na wierzch. Manipulacja jest w tym przypadku nieodpowiednim terminem. Bardziej tu pasuje niedbalstwo, abnegacja i zwykłe... przekłamanie. Czyli kłamstwo.
Czy dziennikarka Bochenko zrobiła sobie tym tekstem o sokólskim staroście nazwisko, a „Nowiny Sokólskie” podniosą poczytalność (i sprzedawalność)? Wątpię. Czytelnik jest coraz bardziej świadomy, nie daje się nabierać na teksty o pyskówkach, czyli o niczym. I nie lubi kłamstwa. Czy dzięki tekstowi w „Nowinach” łatwiej zrozumieliśmy świat, w którym żyjemy? Moim zdaniem – niekoniecznie.
hm