galeria
Minęła na szczęście przywieziona z „dzikiego zachodu“ moda na plastikowy siding. Niestety pozostawiła po sobie spustoszenie w architekturze, miedzy innymi, podlaskich wsi. Jednak jak można zaobserwować w długich dziejach historii i sztuki, epokom następującym po sobie przyświecają kontrastowe idee i gusta. Od jakiegoś czasu obserwujemy powrót i docenienie tradycji. Przykładem na to jest chociażby renesans sokólskich dywanów dwuosnowowych.
My, trafiliśmy na kogoś, kto odkrył swoją pasję w odtwarzaniu dawnych zabawek drewnianych. Swoje wykonawstwo opiera na oryginalnych wzorach. Podczas rozmowy z Panem Markiem Szyszko z Chwaszczewa, okazało się, że „bawi się“ nie tylko zabawkami. Świetnie się złożyło, bo akurat kiedy umawialiśmy się na rozmowę, Pan Marek prowadził cykl warsztatów w Podlaskim Muzeum Kultury Ludowej w Wasilkowie, gdzie również trwała wystawa jego prac.
Wchodzimy do jednej z chat krytych strzechą, w Podlaskim Muzeum Kultury Ludowej. Ci, którzy bywali przed laty w wiejskich domach, od razu zauważą charakterystyczny zapach przenoszący nas w klimat dawnej wsi podlaskiej.
Czego dotyczą warsztaty, które Pan prowadzi?
MSz:Warsztaty dotyczą różnych tematów, ponieważ różnymi rzeczami się zajmuję. W tym tygodniu trwają warsztaty na temat: wozów, zaprzęgów i koła ogólnie, czyli: jak się robi koło, do czego może służyć, jak jest wykonane. Miałem też pokazy bednarskie, a także dotyczące wytwarzania zabawek i zdobienia domów na Podlasiu, czyli wszelkiego rodzaju wiatrownic, okiennic - jak się je robi, do czego służą, historia ich pochodzenia, symbolika. Warsztaty są mniej więcej trzy razy w roku. Uczestniczę też w piknikach rodzinnych z pokazami rzeźbiarstwa, w których wykazać mogą się również wszyscy uczestnicy, dzieci i dorośli.
Obecna wystawa zabawek, jest zwieńczeniem mojego stypendium, które dostałem na pracownię zabawek ludowych. W ramach stypendium kupiłem zabytkowy spichlerz, który przeniosłem do siebie, do Chwaszczewa i jestem w trakcie jego rekonstruowania. W spichlerzu będzie się mieściła galeria ze stałą ekspozycją wszystkiego co robię oraz moja pracownia.
Czy kształcił się Pan w kierunku snycerstwa? Jak odkrył Pan w sobie tę pasję?
M Sz:Jestem samoukiem od samego początku, do efektu jaki tu widać :). O stypendium starałem się trzy razy, dostałem je na te właśnie zabawki, dzięki wsparciu między innymi dyrektora muzeum. Brałem udział w wielu warsztatach. Studiowałem na własną rękę historię dawnych zabawek, sam dochodziłem do tego jak zrobić, żeby działały, bo wszystkie są ruchome, kinetyczne. Barwy i sposób zdobienia też jest zaczerpnięty z oryginalnych wzorów. W niektórych zabawkach jest część mojej inwencji. Wszystkie maluję ręcznie, pędzlem. Moje zabawki były użyte jako rekwizyty w filmie kręconym niedawno w Tykocinie. Samoukiem jestem również w rzeźbie, którą wykonuję na co dzień. Ojcem duchowym mojej twórczości jest Piotr Szałkowski. Poza tym, mam to szczęście, że trafiam na ludzi, którzy coś potrafią, coś znaczą i chcą mi pomóc.
Jak się zaczęła Pana współpraca z Podlaskim Muzeum Kultury Ludowej?
M Sz:Trochę przypadkiem, tak jak wszystko, co robię. Od początku był to splot przypadków. Pierwszy raz uczestniczyłem w wykładach w zastępstwie za Piotra Szałkowskiego, to było z 5 lat temu. Okazało się, że wyszło dobrze. Później uczestniczyłem tu w plenerach rzeźbiarskich. "Panna w beczce" stojąca przy wejściu na teren muzeum, pochodzi z drugiego pleneru. Później zaczęto mnie tu regularnie zapraszać i tak się potoczyło... Do każdych warsztatów staram się przygotować. Poza tym co sam wiem, bo miałem z tym do czynienia np. odnośnie ostatnich warsztatów o zaprzęgach i kołach - mój ojciec był kowalem, szukam też informacji w literaturze. Odnośnie zdobnictwa domów na Podlasiu, sam wygląd to nie problem, ale ozdoby mają symbolikę. Rozety są symbolem Słońca, czyli szczęścia, często były umieszczane w belkach. Szpic w szczycie - kiedyś to był pazur niedźwiedzia, albo innego drapieżnika, później zastąpiono go deską odpowiedniego kształtu i barwy. Wszystko to miało cel chronienia przed złem, nieszczęściem. Wiewiórka, czy lis wycięte przez cieślę, symbolizowała skąpstwo zleceniodawcy. Wiele jest symboli karcianych, do dziś nie wiadomo co niektóre motywy symbolizują.
Podlaski styl zdobienia, przyszedł do nas z Rosji około XVIII, XIX początku XX w. Ludność, która została zesłana do Rosji, wracając przywiozła ze sobą tamtejszy styl zdobienia. Nie każdego było na niego stać. Nie dysponowano specjalistycznymi narzędziami, więc wykonanie ozdób zabierało mnóstwo czasu i było bardzo drogie. Najwięcej zdobień jest w okolicach Bielska Podlaskiego, Hajnówki. U nas robiono to bardziej prymitywnie. Wcześniej nasza wieś była zdecydowanie uboższa pod względem zdobnictwa, szczytem luksusu były bielone ściany wewnątrz, a na zewnątrz zwykłe dyle i pokrycie strzechą.
Czy odtwarzaniem ozdób również Pan się zajmuje?
M Sz: Tak, obecnie zdobię dom w Ciechanowie. Wcześniej w Nowym Lipsku, państwu z Warszawy, którzy kupili tam dom kryty dranka, oszalowany surowym drewnem - tak żeby się naturalnie patynowało, robiłem zdobienia ganku, szczytów. Było przy tym mnóstwo pracy, ale efekt jest jej wart.
Czyli od czego zaczęła się Pana praca z drewnem?
M Sz:Zaczęło się od rzeźby. Mój wujek - Piotr Szałkowski, zaproponował żebym spróbował i od 2001 r. zacząłem rzeźbić. Później zacząłem trudnić się bednarstwem tradycyjnym, używałem tradycyjnych narzędzi, miałem sporo pokazów. Następnie weszło zdobnictwo, już podczas współpracy z muzeum. Zdobnictwo tradycyjne ma coraz więcej miłośników. Kiedyś wstydziliśmy się Podlasia, wyrzucaliśmy ozdoby zastępując je nowoczesnością, teraz wracamy do tradycji. Zajmuję się też renowacją antyków... od 1992 r. To również zacząłem robić przez przypadek. Kiedyś ksiądz poprosił mnie, żebym odnowił mu zabytkowy kredens. Podjąłem się. Studiowałem książki o renowacji. Spodobało mi się, chociaż jest to niesamowicie pracochłonny i długi proces.
Dziękujemy za gościnę i rozmowę.
Pan Marek Szyszko ma przed sobą mnóstwo pracy, szykuje się do kolejnych wystaw, pokazów, jarmarków. Nie narzeka też na brak zleceń na rzeźby i zdobienia.
Wkrótce wystawę „Dawne Zabawki Drewniane“ Marka Szyszko, będziemy mogli podziwiać w sokólskim „Muzeum Ziemi Sokólskiej“ w Sokółce.
Pana Marka Szyszko odwiedzili: Patrycja A. Zalewska i Łukasz Mucuś
Tekst: Patrycja A. Zalewska
Tagi:Sokółkapowiat sokólskipodlasieMarek Szyszkozabawki dawneChwaszczewozdobienie chat podlaskichrzeźba w drewnierenowacja antyków