galeria
Kiedy zacząłeś swoje pierwsze treningi?
To było jeszcze, gdy uczęszczałem do pierwszej klasy liceum. Miałem 16-17 lat. Wtedy zacząłem sam sobie układać treningi, jadłem, co było pod ręką. Trudno powiedzieć przy jakiej wadze, „na budziku” może było jakieś 65 kg, co widać na zdjęciu zrobionym, gdy byłem pierwszy raz na siłowni.
Co Cię nakłoniło do uprawiania kulturystyki?
Od małego tata zaraził mnie bakcylem do piłki nożnej i kulturystyki. Oglądaliśmy codziennie wieczorami mecze i opowiadał mi o znanych kulturystach, pokazując ich zdjęcia ze starych gazet. Patrząc na zdjęcia, marzyłem, by wyglądać jak oni. Po kilku latach ćwiczeń, bez diety i większej wiedzy na temat kulturystyki postanowiłem odezwać się do osoby, która zna się na rzeczy i mnie poprowadzi. We wrześniu 2015 r. moim trenerem został Mariusz Tomczuk. Jest to konkretny, sympatyczny i przyjazny człowiek, którego słuchałem w 110% - wszystko, co powie trener, to rzecz święta. Co tydzień jeździłem na konsultacje do Mariusza. Oceniał formę - jeśli coś szło nie tak, to wprowadzał zmiany w diecie, treningu. Uczył pozowania od podstaw i zarazem poświęcał swój czas, za co jestem mu wdzięczny.
Dużo wysiłku i wyrzeczeń kosztowało Cię zbudowanie takiej sylwetki?
Formy nie buduje się przez miesiąc, dwa... Praca nad wymarzoną sylwetką trwa całe życie. W przygotowaniach do swojego debiutu scenicznego każdy dzień rozpoczynałem od kręcenia 45 min. cardio na rowerku stacjonarnym. Gdy miałem pierwszą zmianę w pracy (6:00 – 14:00), wstawałem o 4:00, siadałem na rowerek i kręciłem… a wszystko po to, by zrzucić zbędną tkankę tłuszczową. Po tym był szybki prysznic, wymarzony, pierwszy posiłek (omlet owsiany) i wyjazd do pracy. Z pracy wracałem do domu, by zjeść i przyszykować torbę na trening. Po treningu czekała na mnie kolejna sesja na rowerku i tak przez jakieś 14 - 16 tygodni. Wieczór to był czas na przygotowanie posiłków na kolejny dzień. W tym akurat pomagała mi moja dziewczyna - Karolina, której bardzo dużo zawdzięczam. W tym sporcie kluczem do sukcesu jest dieta i ciężka praca. Nie ma mowy o jakimś podjadaniu słodkości. Po zawodach pozwalam sobie na 3-4 dni jedzenia tego, na co mam ochotę. W te dni jem to, o czym marzyłem w trakcie przygotowań... czyli dosłownie wszystko (śmiech).
Twoje największe osiągnięcie do tej pory?
Póki co to mam dopiero dwa starty za sobą. Ta przygoda dopiero się zaczyna. W swoim debiucie zająłem 14. miejsce na 33 zawodników. Drugi start to były Mistrzostwa Polski Juniorów – 10. miejsce na 30 zawodników.
Od momentu, gdy zacząłem przygotowania do zawodów, wspiera mnie Łukasz Moździerski. Zaraz potem dołączyła firma "Kaweta.pl". Dziękuję im za to, że są ze mną!
Kto jest dla Ciebie wzorem do naśladowania i dlaczego?
W życiu moim wzorem do naśladowania są rodzice, cały czas mam w nich wsparcie. To dzięki nim robię to, co kocham. W świecie kulturystyki za wzór uważam Dennis'a Wolf'a. Jego sylwetka zawsze robiła na mnie wielkie wrażenie.
Jak wygląda Twój przeciętny dzień?
Dzień zaczynam od śniadania - bez tego nie wyjdę z domu. Od poniedziałku do piątku pracuję po 8 godzin. Po pracy jadę na trening, po treningu szykuję posiłki na kolejny dzień z moją dziewczyną, która cały czas mi pomaga. Dopiero po tym wszystkim mamy czas dla siebie (śmiech). Czasu na wyjście ze znajomymi nie ma zbyt wiele, chyba że znajdzie się chwila wolnego w weekend. Tak to wygląda w skrócie.
Czy masz dobry sposób na zrzucenie zbędnych kilogramów?
Oczywiście, że tak. Dieta i trening (śmiech). Wszystkich, którzy chcieliby poprawić sylwetkę, zapraszam do współpracy.
Jakie masz plany na najbliższy czas?
Cały rok 2017 chcę poświęcić na budowanie masy mięśniowej, by poprawić sylwetkę i w kolejnych startach walczyć o jak najlepsze miejsca. Kolejne starty na scenie planuję na wiosnę, w 2018 r. Taki jest plan, który już realizuję.
Czego Ci życzyć?
Przede wszystkim zdrowia, to chyba jest najważniejsze.
Zdjęcia własność: P. Kucharewicz
Rozmawiał: Łukasz Mucuś