galeria
Sławomir Mrożek "Krótkie, ale całe historie"
Wydawnictwo Noir Sur Blanc 2017
Satyra jest to gatunek literacki wywodzący się ze starożytności, który ośmiesza i piętnuje ukazywane zjawiska lub postaci oraz prezentuje rzeczywistość zdeformowaną przez komiczne wyolbrzymienie. Tyle z teorii. W praktyce śmieszy nas tragizm. Nie ma nic zabawniejszego od wielodzietnej rodziny alkoholików, mieszkającej po sąsiedzku z ułożonym małżeństwem, które nie może doczekać się nawet jednej pociechy. Tak, tragedię i komedię dzieli cienka linia. Bill Hicks wywołał salwy śmiechu, mówiąc publiczności: "Za dużo was!". Na myśli miał przeludnienie. Oczekując autoeksterminacji, dostał gromkie brawa. Satyra ma sens tylko wtedy, gdy ociera się o krwisty sarkazm. W innym wypadku jest karykaturą niczym klaun. Sławomir Mrożek to idealny łowca absurdów, których rzeczywistość dostarcza w ilości hurtowej, i błyskotliwy komentator życia. "Krótkie, ale całe historie" są przekrojowym zbiorem opowiadań z dorobku artysty. Mistrz Mrożek potrafi wykpić społeczeństwo jak nikt inny. Lekkość pióra, zmysł obserwacji i wyobraźnia to zabójcze narzędzia w głowie twórcy. Nie dajmy się zwieść żartobliwym tonem. Najzabawniejsi ludzie dostrzegają najintensywniejszą gorycz. Ile trzeba mieć siły, by ją wyśmiać? Po Mrożka sięga kolejne pokolenie czytelników, choć już pierwsze powinno wyciągnąć lekcje z jego prozy. A może to i lepiej, że stoimy w miejscu. Dzięki temu Mrożek wciąż jest świeży, a my mamy nad czym płakać, pardon, z czego się śmiać. A może nawet wyjdzie, "że ta celebrytka wolne chwile zaczytuje... nie wiem - Mrożkiem?".
Marcin Dębko