galeria
Są rzeczy, których nie oddadzą żadne kroniki, podręczniki do historii, czy pojedyncze daty. One, w przeciwieństwie do prasy, nie przedstawiają problemów dnia codziennego i ówczesnych realiów. A jak wyglądały sokólskie realia kilkadziesiąt, czy nawet sto lat temu? Co się zmieniło, a co, mimo całych dziesięcioleci wciąż pozostało bez zmian? Zapraszam do lektury.
Gazeta Sokólska, 1 grudnia 1925 roku
Stanowczo europeizujemy się. Sokółka przestaje być śpiącym bagienkiem, puls życia społecznego i towarzyskiego zaczyna się ożywiać, zdradza nawet pewien rozmach.
Oczywiście na czele kroczy Rada Miejska ze swym burmistrzem. Rzetelną zasługą jest ułożenie na znacznych przestrzeniach nowych, nowiuteńkich bruków. Odbywa się to bez istotnej szkoda dla nierogatych obywateli miasta, których nieliczne tylko odważniejsze okazy ośmielają się łamać surowy nakaz władz policyjnych i usiłują po dawnemu na słonku i w błotku nurzać swe dorodne cielska. Większość wszakże siedzi lojalnie w chlewach i nie może nawet wyrazić swego zmiartwienia, iż bajora i błota z ulic Sokółki bezpowrotnie znikają pod naciskiem cywilizacji.
Na słońcu podobno są plamy, muszą być również plamy i na poczynaniach ludzkich. I w działalności owocnej Rady Miejskiej również niektórzy upatrują plamy.
Tak też się stało z tym zamiarem ogrodzenia naszego miasta drutem kolczastym. Myśl bardzo szczęśliwa, wszak drut kolczasty nieraz odgradzał nas bardzo skutecznie od najzacięstszych wrogów. A przy tym taki tani materiał pod ręką! Bez wątpienia, myśl zdrowa, drut ten ma bardzo dodatnie właściwości: znakomicie otrzeźwia obywateli, gdy ci na niego niespodziewanie nadzieją się i wywołuje szczerą radość, jeśli obejdzie się bez rozdarcia jakiejś części garderoby.
Ale w tym sęk, że jest to nawrót do czasów przedwojennych, które tak się nam uprzykrzyły, ze wstrętem odwracamy się od domów drutem tym oplecionych, przed oczyma udręczonego obywatela powstaje zmora wojenna i przesłania zamiary Ojców Miasta. Rezultat: nocna rewolucja i wywrócenie kolczastej przegrody. Winni przestępstwa wykryci nie zostali.
Albo plantacje miejskie. Każdy przyzna, że Sokółka bardzo ubogo jest zadrzewiona. Kilkanaście drzew w tzw. za przeproszeniem "parku miejskim" i suchotnicze szkielety drzewek na głównych ulicach miasta. Miasto, stwierdzić to trzeba, prawie że nie posiada miejsca, gdzie możnaby trochę świeżym powietrzem odetchnąć. Cóż, kiedy znów ten drut kolczasty. Bo oto bardzo piękny powstał skwer, ślicznie zadrzewiony na placu przed synagogą. Bardzo rzecz chwalebna i świadczy, iż się uspołeczniamy, ale po co ten drut?
Niektóre czynniki miejskie przejawiają ruchliwość i inne warstwy społeczeństwa sokólskiego stwierdzają, że żyją. Np. zmiana gabinetu w Straży Ogniowej. Zaciekłe walki o stolce prezydialne. Rewolucja i kontrrewolucja – wreszcie spokój i dla tych, co zdołali utrzymać się na pokładzie, i dla tych, co znaleźli się za burtą.
Odbył się niedawno "Tydzień Akademika", ku szczeremu zadowoleniu, najbardziej akademików, potem szczęśliwych wybrańców losu, którzy za całe 50 groszy wygrywali groszowe fanty. Przy tej okazji bardzo udatnie przedstawiło się na gruncie Sokółki "Kółko Dramatyczne" pod wytrawnym kierownictwem p. Majcherskiego. Licznie zebrana publiczność darzyła wykonawców rzęsistymi oklaskami. Klub Urzędniczy nabył kino i zamierza je prowadzić na własny koszt i ryzyko.
Jednym słowem daje się stwierdzić rozbudzenie się życia we wszystkich sferach sokólskiego społeczeństwa. Wyjątek stanowi nasz miejscowy telefon. Pani telefonistka po staremu opryskliwie załatwia abonentów i jak gdyby z łaski udziela swego pośrednictwa.
Gazeta Sokólska, 1 luty 1923 roku
Strach wojny. Jakieś łajdackie jednostki rozsiewają wśród ludności fałszywe alarmy o mającej niechybnie wybuchnąć wojnie. Straszą lud wiejski nowym najazdem bolszewików, albo wojną z Niemcami i Litwą. Wiele osób święcie wierzy tym plotkom..., dążą do wyzbycia się inwentarza, przewidując, że w razie wojny to i wszystko marnie zginie. Niektórzy opieszale traktują swe zajęcia, gdyż nie są pewni spokojnego jutra. Ludzie są pod wrażeniem niedawnych klęsk wojny, zdenerwowani i przygnębieni przeżytemi wypadkami, przeto każdą wieść o wojnie przyjmują bezkrytycznie. Gdyby po wsiach więcej sprowadzano i czytano gazet, nie słuchanoby wówczas plotkarzy i siewców fałszywych i niepokojących wieści. A nwet szukanoby źródeł skąd te wieści pochodzą.
Na żadną wojnę się nie zanosi się. Francuzi zmuszają Niemców do wypełnienia zobowiązań i nic więcej, a że Niemcy z tego powodu podnoszą wielki hałas... to nic dziwnego. Najbliżsi nasi sąsiedzi Litwini chyba, że w swoim strachu wywołać nie mogą. Nasze jedno województwo dałoby sobie z nimi radę, gdyby zaszła potrzeba. Na zajęcie Kłajpedy jeszcze nie wiadomo, co im odpowiedzą państwa sprzymierzone. Bolszewicy nie myślą nas napastować: przekonali się, że zwolenników swoich mają u nas niewiele...
Gazeta Sokólska, 15 lipca 1925 roku
Epidemia tyfusu plamistego coraz bardziej się rozszerza i sytuacja w szpitalu wytworzyła się taka, iż liczba samych tyfusowych chorych dochodzi do 25 dziennie i obecnie zajęte są 3 sale dla chorych zakaźnie. W szpitalu został zmieniony częściowo personel, wykończona sala operacyjna i zakupione instrumenty chirurgiczne. Pozostaje do przeprowadzenia kanalizacja.
Gazeta Sokólska, 15 lutego 1925 roku
Rada Gminna w Janowie na posiedzeniu w dniu 9.II.rb. uchwaliła wniosek w sprawie organizacji Koła Miejscowego Ligi P.P. - odrzucić (uchwała nr 117). Widocznie rada składała się z bardzo odważnych ludzi i za nic ma sobie, iż cały naród zabiega o zabezpieczenie siebie i swych dzieci przed najazdem wroga, czy to ze wschodu czy z zachodu. A może Rada Gminna uważa, że wysiłki innych nie wystarczą, aby i ich w potrzebie obronić? W każdym razie trzeba napiętnować tak niebywałe stanowisko.
Nasza Niwa, nr. 7 z 1907 roku. (gazeta ta wychodziła w Wilnie, ale miała wielu korespondentów z naszego powiatu. Pismo było drukowane zarówno cyrylicą jak łacinką. Na potrzeby artykułu, zamieniono jedynie č na cz, š i sz )
Z sakalskoho pawieta Hrodzienskaj Huberni. Krasnystok (obecnie Różanystok)
U naszaj wołaści katolikoŭ bolsz, jak prawaslaŭnych ad wołaści u wujezd katalikie chacieli wybrać swaich, prawaslaŭnyje – swaich. Treba skazać praŭdu szto, katalikie zrabili sprawiedliwa, szto nie chacieli wybirać kandydata prawaslaŭnych, bo toj zapisausia u czarnosociency. Nie dumajcie, szto ja staju za katalikoŭ: ja sam prawaslaŭny, tolki ja dobra wiedaju, szto jon za ptaszka. Jak zapisaŭsia jon u czarnosocienski sajuz, tak paczaŭ usich zmanywać na swaju ruku. Pryszło mnie raz czuć, jak jon nauczaŭ ludziej: "Durni wy, - każe, – chto wam hawaryŭ szto naczalstwa drenna? Jenoż zaŭsiohdy apiekujecca nami". - Tolki chlopcy pakrucili halawami dy haworać. "Jak jano dobra to idzi i całujsia z im". - Tak woś na hetym schodzi, hdzie wybirali upaŭnomoczennych, doŭha swarylisia mużyki i wybrali dwoch ludziej dobrych, ale z katalikoŭ. Zaczyrwaniusia nasz czornasociennik, jak rak i staŭ hrazić, szto budzie żalicca samomu Dubrowinu, hłaŭnamu kamandzieru czornasosiencaŭ. Zastupiŭsia za jaho ziemski naczalnik i naznaczyŭ nowyje wybary. Na ich kataliki znoŭ wybrali swaich, chacia prawaslaŭnyje padawali swaje hołasy za toho czarnasiocienca i druhoha, mala za jaho lepszaho. Tady ziemski ućwiardziŭ usich czatyroch, choć pa zakonu pawinno być dwa. Usie czatyry i pajechali u ujezd. - Aż tut u noczy prychodzić telehram: "wybary zroblane nie pa zakonu; szlecie tolki dwoch upaŭnomoczenych". Padnialasia tutaka celaja zawierucha: razaslali pa wołaści pocztaroŭ i usich narocznych- klikać schod treci raz. Padniaŭsia kryk, szum, homan, swarki – ależ i znoŭ wybrali tych samych ludziej, szto i pierwy raz.
Woś jakaja u nas "swaboda" wybaroŭ! Daj Boh bolsz takich nie baczyć.
Nasza Niwa, nr 31 z 1907 roku
Horad Sokółka Hrodzienskaj huberni.
U tym hadu mieszczanie wiedali, kaho wybirać. Wybrali śledowaciela. Naupiered zhawarylisia i prawasłaŭnyje i katoliki. Najbolej nad hetym pracowali ksiendzy, bo u naszym pawiecie bolsz katalikoŭ. Na wybary u Trecju Dumu wyjszła zamieszannie: naupierad nichto nie znaŭ kaho wybirać aż da aposzniaho dnia. Adny chacieli wybirać iznoŭ sledowaciela Sielezniowa, druhije aptekara Zaleskaho, a trecije jeszcze niekaho. Takim paradkam niczoha z hetaho nie wyjszla. Ciomny u nas narod, tudy idzie kudy jaho pakiruje chto – ci papy, ci ksiendzy, a bez ich jon jeszcze nie wiedaje kudy jamu prypnicca, nia wyczyŭsia sam razbirać, chto jaho pryjaciel, i brat. Mała nawuki u nas, mała uczyliszcz, nima bibliotek, nie czytajuć hazet. Żydy tyje bolej obrazowany i razumiejuć palityku, złuczyŭszysia, wybrali (każuć szto doktara) czaławieka prahreśniaho, staić za swabodu.
Nasza Niwa, nr 9 z 1911 roku
U m. Sidra Hrodz. hub. Adzin żyd ulubiŭsia żydoŭku, ale taja nie chaciela iści za jaho za muż. Tady jon zastreliŭ jaje, a paśla i siabie.
Nasza Niwa nr. 24 z 1908 roku
Hrodna. Niedaŭna u sudzie razbirałasia sprawa ab bunt u miasteczku Krynkach (hrodzieńskaj huberni), szto byŭ 14 stycznia 1906 h. Prad sudam stało 35 czalawiek. Winawacili ich u tym, szto jany razbili pocztu, wołaść, manapolku, haradzkaju uprawu, dom prystawa i żandarskoho wachmistra. Pry hetym jany znisztożyli usie dakumenty, telehrafnyje aparaty, walili telehrafnyje słupy i rwali droty, szto zluczali Krynki z druhimi haradami i miasteczkami. Winawacili ich jeszcze u tym, szto jany adbirali strelby i rewalwary ad tutejszych właściej, a paśla nawat strerali u ich. Da buntu pryłuczyłosia kala 2 tysiacz. czalawiak.
Prysudzili piacioh u aresztanckije roty, adabrauszy usie prawy, dziesiacioch – na 18 miesiacou u turmu, a resztu apraudali. Aprocz taho prysudzili z ich uziać 505 rubloŭ za tyje szkody, szto jany zrabili poczcie.
Gazeta Sokólska, z 1 kwietnia 1925 roku
Gmina Szudziałowo. Rada Gminy na posiedzeniu 15.II.rb. Uchwaliła: 2/ wystąpić z prośbą do Pana Starosty o przywrócenie dawnej nazwy wsi obecnie zwanej "Szudziałowo" na "Skarbowiec", którą to nazwę najeźdźcy – Moskale zatarli. W razie jakich wątpliwości zobowiązać Urząd Gminny do dostarczenie dokumentów lub świadków...
Gazeta Sokólka z 1 lipca 1922 roku
Sąd Pokoju I Okr. W Sokółce ogłosza, że Masza Goldsztejn zam. W m. Dąbrowie pow. Sokólskiego wyrokiem z 11.IV. 1922 r. Na mocy art. 19 Ustawy z dn. 2. VII. 1920 r. o zwalczaniu lichwy wojennej, za żądanie nadmiernych cen za sól skazany został na grzywnę w ilości 10.000 marek i na uiszczenie 1000 marek opłaty sądowej.
Gazeta Sokólska z 15 kwietnia 1924 roku
Sąd Okręgowy w Białymstoku na sesji wyjazdowej w Sokółce w dn. 17. III 1924 zasądził następujące osoby:
1. Mieszkańca m. Suchowola Zelika R., lat 28, na 3 lata więzienia za to, że w nocy z 8 na 9.I.1920 r. we wsi Nowosiołki gm. Nowy Dwór, skradł 2 koni należące do Salomei Ugolik.
2. Mieszkańca m. Suchowola, Zelika syna Jankla R., lat 26, na 1 rok więzienia za to, że wieczorem 7.II.1920 r. będąc osadzony w więzieniu w Sokółce i działając w porozumieniu z innymi osobami, dokonał ucieczki z tegoż więzienia z użyciem gwałtu na osobach kluczników więziennych Stanisława Szumiłły i Stanisława Subacza.
3. Mieszkańca wsi Wyzgi, gm. Kuźnica, Romana O., lat 48, na 3 lata więzienia za to, że w nocy z 4 na 5.XI.1923r. we wsi Saczkowce skradł 2 konie należące do Stefana Krawiela i za to, że tejże nocy we wsi Saczkowce skradł konia należącego do Bronisława Doroszkiewicza.
W dniu 19.III.1924 r. zasądził:
1. Mieszkańca Sokółki, Fałka K., lat 38, na półtora roku twierdzy za to, że w VII.1920 r. podczas inwazji bolszewickiej w m. Kuźnicy, będąc upoważniony przez władze bolszewickie do tworzenia Komitetu Rewolucyjnego dopuścił się rekwizycji mebli na szkodę Bronisławy Kurczyn i art. Spożywczych na szkodę Adama Stojaka i Tomasza Żukowskiego.
2. Mieszkańców m. Nowy Dwór Juljana S., lat 20, Feliksa B., lat 30 i Antoniego M., lat 33, na 4 lata ciężkiego więzienia każdego za to, że w nocy z 4 na 5.XI.1923 r. w Nowym Dworze skradli 2 pozłacane kielichy z Przejśw. Sakramentem i Hostją z kościoła parafialnego, do którego przedostali się za pomocą wyrwania okien w zakrystji.
3. Mieszkańca m. Sokółki Wiktora B., lat 27, na 15 lat ciężkiego więzienia za to, że w lecie 1920 r. w czasie inwazji bolszewickiej dopomagał nieprzyjacielowi w ten sposób, że dobrowolnie wstąpił na służbę do Sokólskiego tzw. Rewkomu (rewolucyjny komitet – przyp. red.) i tam denuncjował przed władzami obywateli polskich, że trudnił się szpiegostwem. W asyście policyjnej przeprowadzał rewizje domowe w poszukiwaniu broni u Józefa Czyżewskiego, Stanisława Żukiewicza, Władysława Boboryko i Aleksandra Szefczuła, a następnie aresztował ich i groził rozstrzelaniem.
Kronika policyjna. W dniu 13.II br. st. post. Henryk Góralski i post. Józef Antosik wykryli we w. Nowo-Wola w gm. Sokolańskiej gorzelnię u Józefa Pyłko. Aparat i 61 butelek samogonki skonfiskowano.
23.II. br. mieszkaniec wsi Bakuny gm. kuźnickiej, Michał S. Zabił swego brata przez uderzenie kłonicą po głowie.
Gazeta Sokólska, 15 lutego 1925 r.
Ostrzeżenie: Wg. otrzymanych wiadomości, po wsi grasują oszuści, którzy namawiają mieszkańców wyzbywania się srebrnych monet rosyjskich i płacą za 1 rb. sr. 1zł, gdy na giełdzie warszawskiej kurs 1 rb. sr. 1Zł 93 gr. Przy wymianie rubli srebrnych na złote trzeba o tym pamiętać, a oszustów, którzy chcą wyzyskać nieświadomą ludność, należy oddawać w ręce policji
Nasza Niwa, numer 33 z 1910 roku
S Karycinskaj parafii, Hrodzienskaj. Hub. Sakolskaho paw. (Sumiażnaho z Polszczaj). Pa tutejszaj parafii chadzili niejkije rasiejcy katoryje deklarawali naszym sielanam, szto pryniosuć im takije maszyny, szto biez kobiet buduć samyje praści lon. Kazali jeszcze, szto pryniasuć i inszyje haspadarskie maszyny, aby tolki raniej dali im krychu zadatku. I woś sielanie achwotna dawali, chto rubiel, a chto druhi. Ale prajszoŭ hod, a ab maszynach niczachusieńki nia czutno – aszukali.
Tutejszyje sielanie – bolej bohatyje – użo paczeli kratacca kala haspadarki, użo niekatoryje majuć małatarni i żniwiarki. Stali użo wypisywać i mineralny hnoj (paraszki). Adzin haspadar użo i letaś siejaŭ, ale nie daznaŭ karyści, bo kali siejaŭ pad toj czas byŭ wiecier, szto paraznasiŭ hetyje paraszki pa inszych paletkach. Ale usio-tki i sioleta manicca kupić paraszki. Bieda, szto tutejszyje nie czytajuć hasparaskich hazet i kniżok, a czytajuć tolki takije, katoryje papraŭdzi, niczocha nie warty, bo piszuć tolki ab kachanniach i hetak puszczajuć tuman u woczy.
Echa leśne, nr. 3 z 23 stycznia 1947 roku. (była to konspiracyjna prasa sokólskiego obwodu AK-WiN)
"Głos nauczycielski", centralny organ ZNP z 15.12.46, nr. 20, zamieścił w dziale "Ci, którzy odeszli", następującą notatkę: "W służbie demokratycznej Polski zginęli od jawnej lub skrytobójczje kuli bandyty":"Marcinkiewicz Kazimierz, Dyrektor Gimnazjum w Janowie pow. Sokólski.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby śp. Marcinkiewicz nie był znanym w tut. Województwie. Jak również byłoby wszystko dobrze, gdyby społeczeństwo nie wiedziało, kiedy i w jakich okolicznościach zginął śp. Marcinkiewicz. Przypominamy więc "Głosowi Nauczyciela", że śp. Marcinkiewicz zginął rzeczywiście od jawnej kuli bandyty – UB-owca w dn. 3 maja 46 r., a więc w dniu, w którym miał urządzić uroczystą Akademię 3-Majową i za to został zastrzelony w swoim mieszkaniu przez UB-owca!!! W dn. 16 XI 46 milicjanci z Janowa sprofanowali w bestialski sposób grób poległego "w służbie demokratycznej Polski" mgr. Marcinkiewicza.
Gazeta Sokólska, wrzesień 1954 roku
Nasz apel: Obywatele przewodniczący GRN, gminni delegaci MS oraz zetempowcy w Krynkach, Kuźnicy i Nowym Dworze! Dlaczego nie rozprowadziliście wśród gromad "Gazety Sokólskiej", która w dużych ilościach leży na Waszych szafach? (bo widocznie nie było zbyt wielkiego wzięcia na "czerwoną" Gazetę Sokólską :-) - przyp. red.)
Gazeta Sokólska, wrzesień 1954 roku
Powiat nasz nie wykonał w terminie sierpniowego planu skupu zboża. Musimy wykorzystać wszelkie środki oddziaływania na wieś pracującą. Każdy członek partii, każdy aktywista bezpartyjny musi postanowić sobie za punkt honoru przekonanie swojego sąsiada, który ociąga się z dostawami. Ale jednocześnie z tą pracą uświadamiającą musi iść w parze dalsze przełamywanie kułackiego oporu. Każdy kułak, który w terminie nie wykonał swych obowiązków, musi poczuć, że władza ludowa nie toleruje bezprawia i sabotażu. Akcji skupu zboża ani na moment nie wolno odrywać od innych bieżących zadań.
Gazeta Sokólska, wrzesień 1954 roku
Piękna jest nasza ludowa sztuka sokólska. Wieloma wyrobami artystycznymi naszej wsi zachwyca się cały kraj. Wśród naszych wiejskich tkaczy przoduje Sabina Masełbas, która została nagrodzona na wystawie sztuki ludowej w Białymstoku. Jej piękne dywany, ręczniki i krajki zobaczymy na Powiatowej Wystawie Rolniczej.
Gazeta Sokólska, wrzesień 1954 roku
W wielkiej bitwie o chleb prowadzonej przez partię i rząd czynny udział bierze młodzież. Młodzież z gromady Grabowo gm. Dąbrowa zorganizowała 21 VIII dostawę zboża pod hasłem "Pierwsze zboże dla państwa". Inicjatatorem dostawy zboża był ZMP-owiec Edward Budnik. 30 gospodarzy odstawiło do punktu skupu 12 t. Zboża... Nie wszędzie jednak koło ZMP pracują tak dobrze, jak w gromadach Grabowo i Kizielany. Nie docenia roli młodzieży w skupie zboża Kazimierz Horosik, przewodniczący Zarządu Gminnego ZMP w Sidrze...
Gazeta Sokólska, wrzesień 1954 roku
W gromadzie Zabrodzie gm. Korycin znaleźli się gospodarze jednak, którzy nie wzięli udziału w dostawie zbiorowej a woleli odwieźć zboże oddzielnie. Są to: Karol Banel, Karol Kalinowski i Julian Kryński. A już zupełnie złą wolę wykazał Bolesła Surel, który nie pojechał w ogóle.
Gazeta Sokólska, wrzesień 1954 roku
Piękna jest gromada Jesionowa Dolina. Położona niemalże obok szosy, więc każdy przejeżdżający z przyjemnością zatrzymuje swój wzrok na domach tonących w zieleni drzew. Chociaż Jesionowa Dolina znajduje się niedaleko Prezydium GRN w Janowie, to jednak klice kułackiej udało się tam dokonać różnorodnych szachrajstw i machinacji. Przykładem kułackich krętactw może być robota Karola Radeckiego. "Biedny" to gospodarz, ma "zaledwie" 15ha gruntu. I myślał sobie jakby tu utrzymać liczną rodzinę składającą się z 3 braci i dwóch bratowych. Myślał, myślał, ale jakoś mu się to nie układało. Postanowił więc udać się po poradę do sołtysa. Sołtys Kazimierz Pieciul nie odmówił mu dobrej rady. "Słuchaj bracie, masz duży dom pokryty dachówką, stodoły i duży chlew, więc poprzegradzaj to jakoś, zrób tam niby międzę na polu, a zresztą, niech tam ciebie kosztuje, postaw dla oka płytkę w jakimś pokoju, a na pewno ci się opłaci". No i rzeczywiście – opłaciło się. Podzielił Radecki gospodarstwo, a do tego część gruntów ornych zapisał jako pastwisko. Wiadomo, podatki mniejsze, planowy skup i obowiązkowe dostawy niższe, a to daje możliwość robienia ciemnych interesów.
Tak jak przed "podziałem", tak i po "podziale" pracowała cała rodzina razem, a dochody Radecki brał sobie do kieszeni. Toteż Radecki stał się bogaczem całą gębą. Ma on teraz wóz balonowy, żniwiarkę i parę innych "drobiazgów" jak motor czy śrutownik.
Rozgorzały oczy innym kułakom z gromady Jasionowa Dolina. Jak to – myśli sobie Florian Zalesko – to ja mam 17ha, a mam być gorszy od Radeckiego? Okazało się, że nie jest gorszy. Zalesko kombinuje: "Po co mi tyle ziemi? Oddam 8ha bratu Janowi, a z reszty jakoś przeżyję". Ale jak wszystkim wiadomo, zmarli ziemi nie mogą uprawiać. Toteż 8ha "przepisano" na spadkobierców Jana Zaleski, a Florian Zalesko grunta nieboszczyka nadal uprawiał.
W podobny fikcyjny sposób podzielił swe grunta Kazimierz Jaroszewicz, posiadający 20ha, przepisując 10ha na niejakiego Kretowicza, który po wyzwoleniu nigdy nie był w Jesionowej Dolinie.
Takim samym "spryciarzem" okazał się również sołtys gromady Kazimierz Pieciul, właściciel 17,20 ha. Część gruntów zapisał on fikcyjnie na swego brata Apolinarego, który sam nie pamięta, kiedy pracował na roli, jest bowiem krawcem.
Przeliczyli się jednak kombinatorzy. Dzięki czujności biedoty wiejskiej, nadużycia zostały wykryte, a fikcyjne podziały ziemi unieważnione.
A na koniec, fragment z pierwszego numeru Gazety Sokólskiej z 1 lipca 1922 roku
Cel "Gazety Sokólskiej": jest to pismo, które będzie się zajmować sprawami pow. Sokólskiego, uwzględniając oczywiście i sąsiednie powiaty. Zajmie się sprawami oświaty, rolnictwa, handlu i przemysłu, gospodarki gminnej i powiatowej, każdą sprawą, która wypływa z życia codziennego.
Tylko polityką pismo zajmować się nie będzie. Ciągle politykujący gospodarz-rolnik w brudnej izbie z obdartą strzechą, posiadający zamorzoną szkapę i wychudzoną krowinę, a do tego sam ledwie umiejący czytać – jest to obraz nieszczęścia i upadku...
Artykuły wybrał Edward Horsztyński
Tagi:sokólkahistoriainfo sokółkaGazeta sokólskaedward horsztyński