galeria
Pomysł uruchomienia własnej lodziarni narodził się w ich głowach za granicą. Potem zrealizowali go w Janowie, w miejscu, w którym kiedyś już produkowano kultowe, śmietankowe lody. Małżeństwo z prawniczym wykształceniem stworzyło tam lokal, w którym nie tylko można zjeść pyszne, naturalne lody oparte na włoskiej recepturze i krótkim składzie, ale i miło spędzić czas.
- Początek tej historii sięga czasów, gdy z żoną pracowaliśmy za granicą. To wtedy w naszych głowach zaczął kiełkować pomysł na lodowy biznes, a to też za sprawą pracy, którą tam wykonywaliśmy. Postanowiliśmy, że po powrocie do Polski otworzymy własną lodziarnie – zaczyna Daniel Woronowicz, właściciel janowskiej La Storia Wytwórnia Lodów.
W tym nowym, klimatycznym miejscu na kulinarnej mapie naszego powiatu, można zjeść przepyszne zimne desery, w tym lodowe spaghetti, którego nie serwuje nikt w regionie. W ofercie są też gorące napoje, lemoniady, serniki i szarlotki własnej roboty.
Dlaczego Woronowicze wybrali Janów na lokalizację? Z sentymentu. Stąd pochodzi Agnieszka, żona Daniela. Tu jest jej rodzinny dom. Do spełnienia marzenia przysłużyła okazja kupna działki, na której już kiedyś inny właściciel prowadził podobną, rzemieślniczą działalność, znaną w całej okolicy.
- Lody u pana Piotra były kultowe, jedyne takie i bardzo smaczne. Uwielbiali je nie tylko miejscowi, ale i przyjezdni. Dlatego też obawialiśmy się jak odbiorą nasze wyroby klienci i czy sprostamy choć trochę poprzeczce pozostawionej przez pana Piotra. Ale nie przekonalibyśmy się o tym bez spróbowania – tłumaczy właściciel.
Jednocześnie byli pewni swoich smaków i receptur. I po trzech miesiącach działalności śmiało stwierdzają, że im się udało. La Storię odwiedza coraz więcej klientów nowych i tych, którzy są z nimi od początku, zachwalając smak mrożonych kulek. Lodziarze zaznaczają, że przepisów na nowe mają mnóstwo. Bazują na starych, włoskich recepturach, które opracowują pojedynczo. Przy tym też ciągle się szkolą, podpatrują co mogliby u siebie wprowadzić, co zmienić lub co udoskonalić.
- Niektóre przepisy odwzorowujemy a inne zmieniamy nieznacznie, aby włożyć w nie coś od siebie – dodają.
Najbardziej obawiali się, że pomimo ogromnych starań i serca wkładanego w lodowy biznes ich wyroby nie trafią w gusta i podniebienia odbiorców. Że lody im nie posmakują, że lokal nie spełni oczekiwań klientów. Zaznaczają też, że rozkręcanie biznesu przebiegało w niesprzyjającym okresie. Najpierw plany krzyżowała pandemia, potem wybuch wojny na Ukrainie, wysoka inflacja. To wszystko nie dodawało im odwagi.
- Naszym marzeniem było przede wszystkim stworzenie miejsca w którym ludzie będą mogli się spotkać, zjeść dobre lody, napić się pysznej kawy do ciastka domowej roboty. Tak zwyczajnie usiąść i na przykład poczytać książkę – wyjaśnia Daniel.
I te marzenia się materializują. Przychodzi do nich osiemdziesięcioletnia kobieta, która siada właśnie z książką, zamawia kawę i szarlotkę. Do takich widoków przyzwyczaili się będąc za granicą, gdzie około 75% społeczeństwa w lodziarniach czy kawiarniach to starsze osoby. Bardzo chcieli aby i u nich to się zaczęło sprawdzać i by odwiedzali ich ludzie w różnym wieku.
- Po trzech miesiącach, bo lodziarnia wystartowała w Lany Poniedziałek, możemy powiedzieć, że ludzie są zadowoleni z tego miejsca. Mówią, że tego im tu brakowało. Dziękują nam za miłą obsługę, za pyszne lody – cieszą się Woronowicze.
I to jest motywacją do rozwoju. W przyszłości chcą rozbudować firmę o nowe lokalizacje. Myślą o Wasilkowie, Białymstoku, może Suchowoli. Póki co cieszą się odbiorem ich oferty u klientów.
- Uwielbiamy pracę z ludźmi, rozmowy z nimi, a jeszcze jak im smakują nasze lody to czujemy większą motywację do dalszego działania. Dziękujemy, że klienci przyjęli nas tak ciepło. Jesteśmy im za to bardzo wdzięczni – dodają właściciele.
Odwiedzający janowską lodziarnię najczęściej wybierają tradycyjne smaki deserów- śmietankowe, truskawkowe, czekoladowe. Młodzież chętnie sięga też po nowości i sorbety.
My zapewniamy, że wszystkie propozycje są świetne, bo mieliśmy przyjemność kosztowania różnych ich wariantów.
Jednocześnie zachęcamy do odwiedzania tego uroczego miejsca. Jest tam pysznie.
Sylwia Matuk
Fot. Mateusz Matyszczyk