galeria
Dzięki uprzejmości Nadleśnictwa Krynki na wielkiej polanie, w Puszczy Knyszyńskiej, pod wiatami z gontu odbyło się niezwykłe spotkanie ze Zbigniewem Falkowskim – prezesem Fundacji Morsy bez Granic, rekordzistą świata w wytrzymałości w lodzie (zw. „królem lodu”), osiągniętym na zawodach w Kołobrzegu, gdzie w skrzyni zasypanej toną lodu, o temp. -5C wytrzymał ponad 2h, wędrowcem, obieżyświatem, poetą, filozofem, zielarzem, wizjonerem, „zaklinaczem koni”, pomysłodawcą idei „Darlandii” - czyli osady zbudowanej na wzajemnej empatii i życzliwości, sławiącym powrót do natury.
Na wstępnie Zbigniew Falkowski mówił o wieloletnim, pieszym pokonywaniu pod prąd rzeki, swoich zmaganiach z krą i zimnem. Przez lata lodowata woda stała się jego sprzymierzeńcem w pokonywaniu nadwagi. Dzięki wewnętrznemu uporowi udało mu się zbić wagę z 165 kg do obecnej - 130 kg, a co za tym idzie, uzależnił się od zimna i lodowatej wody – stając się morsem. Zahartował swoje ciało do tego stopnia, że bez problemu potrafi pokonywać boso długie trasy w zimę, bez żadnych negatywnych konsekwencji dla organizmu. Jak twierdzi, bose stopy są naszym naturalnym łącznikiem z matką naturą, mobilizują organizm do walki z chorobami. Potrafi przetrwać w lesie, wykorzystując dary natury. Jednym z nich jest wierzbówka kiprzyca, czyli rosyjski IWAN Czaj – zapomniana herbata. Za Rzeczpospolitej Obojga Narodów byliśmy największymi w Europie eksporterami herbat z wierzbówki kiprzycy, którą pito na ówczesnych dworach do czasu, kiedy to pod koniec XVIII w. Brytyjczycy i Holendrzy sprowadzili znane do dziś herbaty z Indii i Chin. Inną wspaniałą rośliną jest odkrywany na nowo topinambur – słonecznik bulwiasty, który przybył z Ameryki do Europy już 400 lat temu i był ochoczo konsumowany przez ludzi możnych, jak i lud prosty. Stał się sztandarowym warzywem w kuracjach odchudzających i zdrowotnych doktora medycyny Apolinarego Tarnawskiego w jego sanatorium w miejscowości Kosowo, w dawnym woj. stanisławowskim, niedaleko Lwowa, gdzie kurowała się niemal cała elita dwudziestolecia międzywojennego z Romanem Dmowskim czy Zofią Nałkowską na czele.
Zbigniew Falkowski pisze wiersze i regularnie prowadzi swój blog. Przed kilkoma tygodniami zawitał w te strony i zakochał się w bajkowych krajobrazach, we wzgórzu Wołkowa, niezliczonych dzikich roślinach, których w Polsce próżno szukać. Poznał niemal wszystkich mieszkańców. Przyjęty został z zaciekawieniem i niedowierzaniem, ponieważ dawno tutaj nie widziano wysokiego mężczyzny z wielką brodą, chodzącego boso, w lnianych szatach, do złudzenia przypominającego serialowego Walusia Kwiczoła z „Janosika”. Jeden ze starych kawalerów z Ozieran Mł. tak bardzo był zdumiony przybyszem, że zadzwonił do Straży Granicznej, ponieważ był przekonany, iż to nielegalny imigrant z Białorusi. Po wylegitymowaniu Zbyszka Falkowskiego przez funkcjonariuszy okazało się, że obawy czujnego mieszkańca Ozieran były przesadzone. Można spotkać Zbyszka na początku wsi, za tablicą Ozierany Małe, gdzie przy charakterystycznych rzeźbach nasz bohater uprawia grządki warzyw i buduje kopułowy dom z kamieni, gliny i drewna.
Gal Ozierański