galeria
Władimir Sorokin „Manaraga”
Wyd. Agora 2018
Ludzkość niestrudzenie usiłuje zajrzeć za nieprzeniknioną kotarę przyszłości, by poznać swój los. Choćby dzięki prognozie pogody, lecz prym w tej kwestii wiedzie niekwestionowany autorytet w dziedzinie astrologii – Wróż Maciej – uchylający z ekranu rąbka tajemnicy dni następnych. Obawa przed potem niekoniecznie sprowadza się do stosowania antyperspirantów. Futurystyczne wizje inspirują także pisarzy. Stąd takie tytuły jak „Rok 1984”, „Bastion”, „Igrzyska śmierci”, „Nieskończoność”. Większość tych wyobrażeń nie napawa optymizmem i utrzymana jest w konwencji postapokaliptycznej. To na pewno o czymś świadczy, tylko nie wiem o czym. Skoro jednak los człowieka po części jest znany (a tym samym poniekąd przesądzony), jaki los czeka książki? Warto o to zapytać w dobie e- i audiobooków. A co myśli o tym Władimir Sorokin? W roku 2037 drukowane są jedynie banknoty. Książki to eksponaty muzealne, kradzione zresztą w celu uprawiania snobistyczno-kulinarnego procederu. Grilluje się na nich. Cheesburgery na Nabokovie, jesiotr na Dostojewskim, śledzie na Czechowie. Palce lizać. Ogień bucha, zwęglone strony wiją się w ostatnim podrygu życia, a bogacze cały ten cyniczny spektakl nazywają czytaniem. Do takiego świata zaprasza nas Geza Jasnodworski – mistrz book'ngrilla – główny bohater powieści „Manaraga”. Sorokin stworzył w niej makabryczną metaforę. Czytane książki naprawdę płoną i eksplodują paletą smaków w głowach odbiorców. Sam autor przyznał w wywiadzie, że bardziej chodziło mu o ocenę kondycji człowieka przyszłości. Jak ją wystawił? Absurdalnie, groteskowo, wnikliwie i z dużą dawką humoru czarnego jak dno grilla. Udowodnił tym samym, że rosyjska literatura ma się świetnie, zaś jego nazwisko śmiało można wpisać w długą listę klasyków, z których czerpie natchnienie. Następca Tołstoja? Czemu nie? A zatem, gdy możemy już być spokojni o przyszłość białych kruków, zastanówmy się nad sobą. Prawdą a Bogiem - jest o czym myśleć.
Marcin Dębko