galeria
Zyta Rudzka „Krótka wymiana ognia”
Wyd. WAB 2018
„Krótka wymiana ognia” jest o... no, właśnie. Czy jakąkolwiek książkę da się opisać jednym słowem? Podręcznik do entomologii jest o owadach, ale nie literaturę naukową mam na myśli. Najprościej powiedzieć, że większość książek jest o życiu. Stwierdzenie o tyle celne, co trywialne. Obserwujemy bohatera i jego zmagania z rzeczywistością. Metaforyczne i bezpośrednie, zabawne i smutne, spokojne i burzliwe. Ale skupmy się na tym. Bo życie splata w sobie przeciwieństwa. Narodziny i śmierć, miłość i nienawiść, harmonię i bałagan, cierpienie i rozkosz, ból i ukojenie, i można tak wymieniać bez końca. Bywa też paradoksalne, abstrakcyjne, kompletnie niezrozumiałe. „Dobre złego początki” i „Wszystko, co złe, dobrze się kończy”. Błędne koło, czy linia prosta? Skąd to znamy? Punkt centralny Rudzkiej to Roma Dąbrowska. Wiekowa poetka, która mówi o relacjach z matką i córką, o byłych kochankach i współczesnych fantazjach, o ludziach i rzeczach. Opowieść rozciąga się na trzy pokolenia kobiet. Każde inne, każde posiadające coś z poprzedniego. Cykl cudowny jak obieg wody w przyrodzie. Proza Rudzkiej jest niezwykle poetycka. Ale to brudna i niepokojąca poezja. Daleko jej do fiołków i lawendy. Ustawia czytelnika na linie. Każe balansować między tym, co powiedziane, a tym co dopowiedzieć sobie można. Mnoży wątpliwości, posiada wiele znaczeń. „Krótka wymiana ognia” to ziarno grochu, ukryte pod materacem. Uwiera, nie daje o sobie zapomnieć, powoduje dyskomfort. Drapie jak źle wykrochmalony kołnierz. Rudzka nie ugrzecznia, nie głaszcze po głowie. Rudzka gryzie i kopie, ale nie ma w tym krzty rozpieszczenia. „Krótka wymiana ognia” to wyśmienity dramat. Głęboki, poruszający, rozbudowany. Mała petarda, która niespodziewanie urywa dłoń. Sera wydawnicza „Archipelagi” staje się, obok „Gorzkiej czekolady”, jedną z najciekawszych na polskim rynku. Radzę zwracać na to uwagę przy wyborze literatury, w celu uniknięcia rozczarowań.
Marcin Dębko